RI #14
Muszę coś ze sobą zrobić. Ciągłe beznadziejne wykonywanie schematycznych procesów codzienności zaczyna być frustrujące. I nie pomoże nawet sezon ogórkowy, ani oddalenie się od rzeczywistości o 1500 km. Kolejnym kolcem wwiercającym się i nie dającym spokoju jest ta cholerna, straszna niesprawiedliwość. Bo akurat teraz kiedy wszystko może być już fajnie okazuje się, że fajność ma określony termin ważności po którego minięciu, moja psychika i obraz idealnej znajomości będzie tak spaczony, że naprawdę z trudem powrócę do stanu aktualnego. Konkretniej do około 3 godzinnych wyrywków z życia w których naprawdę jest cholernie fajnie.
---
Trzeba by się jakoś wyrazić, przez fotografię, albo pisaniem. W sumie to najbardziej lubię mówić, lubię widzieć, że ktoś chce usłyszeć co mam do powiedzenia. Ale nic nie działa w jedną stronę, gadanie do samego siebie nie jest wcale takie fajne, żeby rozwijać znajomość, rozmowę - trzeba słuchać i dać się słuchać. Jednostronne poznawanie człowieka jest bezsensowne. W zasadzie jakiekolwiek poznawanie człowieka jest chore. Człowiek nie jest cholerną kartką z definicjami którą można poznać i jeszcze się jej nauczyć. Jego się nie poznaje, trzeba z nim być, rozmawiać, słuchać. Wyłapywać te malutkie momenty w których patrząc w niebo mówi ‘lubię oglądać samoloty’. Poznawać go samemu bez zadawania głupich pytań w stylu, ‘jaki jest twój ulubiony kolor’. Pozwolić mu płynąć ze sobą swobodnie i mówić o sobie kiedy ma na to ochotę. Rozwijać i pielęgnować znajomość i posuwać poznanie o małe kroczki, nie śpiesząc się, powoli. Tak jak jest najlepiej.
---
Mam cholernie dobry pomysł na życie. Z doświadczenia wiem, że żaden z moich pomysłów na życie się nie sprawdził jednak ten może będzie jakimś wyjątkiem. W sumie byłoby fajnie. A planem ‘B’ jest fakt iż zawsze ten zbiorowy pomysł mogę rozczłonkować i może nie wypełnić wszystkich jego punktów ale chociaż trochę. Wyprawa do Islandii na przykład została odłożona na rok następny gdzieś tuż obok squat’owania (skłotowania) w Wielkiej Brytanii. To lato spędzę na przystanku ‘łudstok’ a wcześniej jeszcze gdzieś w słońcu 1500km stąd, tak aby zapomnieć o wszystkim co mnie tu otacza. Bo czasami dobrze jest zapomnieć o wszystkim, zamknąć się w swoim tymczasowym i ulotnym szczęściu i smakować je z zadowoleniem
Sand and Mercury 6.10 – 6.55 (TG)
Dodaj komentarz