Session #31...........
Rodzice – chciałbym podziękować moim rodzicom, za to, że powstałem, za to, że mnie wychowali, za to, że zapewnili mi dach nad głową, jedzenie, dobre wykształcenie, za to, że się o mnie troszczyli, za wpojenie mi zasad, za zrozumienie, za tolerancję, za wolność wyboru.
Nienawidzę moich rodziców za to, że wiele razy mnie zaniedbali, za to, że często mnie nie rozumieli i nie próbowali zrozumieć, że zmuszali mnie do istnienia, za to, że karali mnie niesłusznie, za ograniczenie, w końcu, za to, że nie kupili mi helikoptera do Action Man’a.
Dlaczego?
Jednak i tak ich lubiem (nie kocham, rodziców się nie kocha, chyba, że jest to jakiś specjalny rodzaj miłości), dlaczego? Bo są moimi rodzicami, bo chyba im na mnie zależy, bo nie wyrzucili mnie na śmietnik po urodzeniu. Bo są rzeczy, za które mogę im dziękować, a te są milion razy ważniejsze od tych, za które ich nienawidzę. Moi rodzice traktowali mnie jak równego sobie, więc byłem z nimi blisko. Teraz, teraz jush tak nie jest, ale to moja wina, zdaję sobie z tego sprawę, niestety nie mogę z tym nic zrobić. To powolny proces dewastacji mnie samego, jako osoby. Nie ma na to nadziei, ale wiem jedno, nigdy się ich nie wyprę. Fakt bywają momenty życia, w których ich nienawidzę, ale jednak są moimi rodzicami. Każdemu rodzicowi powinno zależeć na życiu. Jeśli tak nie jest, znaczy, że nie powinno się być rodzicem. Czasem może wydawać się, że nic ich nie obchodzimy, ale nawet słowa w stylu „ładny mash nosek”, które mogą zabrzmieć głupio lub jak zwykła drwina \żart, tak naprawdę są pełne ciepła i (no dobra użyję tego słowa) miłości. Dlatego nigdy nie zrywajmy kontaktów z rodzicami i shanujmy ich przynajmniej za to że podjęli się wychowania nas…….
(I HATE MYSELF)
(Pantera – Becoming)
ja bym wolała, żeby jednak mnie wyrzucili po urodzeniu na śmietnik, im by nikt kary nie udowodnił, a ja bym miała tylko chwile cierpienia a nie całe życie....ale cióż, nie wyrzucili mnie teraz jus nie mam odwrotu od teraźniejszości,od przyszłości, od siebie...teraz tylko oni mnie (ponoć) kochają i tylko oni mnie tak narawde ograniczają, tylko oni... jak kafelek, trzymasz w ręku, ale nagle podbiega od tyłu pies i szczeka, przestraszyłeś się, kafelek wypadł ci z rąk, upuściłeś go, choć tak wcale nie miałobyć to była jej linia życia, stłukłeś ją, zraniłeś, teraz jus sie nie poskleja...tak samo moi rodzice stłukli moją linie życia, chcąc jedynie dobrze...aż za dobrze...pa pa
Dodaj komentarz