• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Session #31...........

Rodzice – chciałbym podziękować moim rodzicom, za to, że powstałem, za to, że mnie wychowali, za to, że zapewnili mi dach nad głową, jedzenie, dobre wykształcenie, za to, że się o mnie troszczyli, za wpojenie mi zasad, za zrozumienie, za tolerancję, za wolność wyboru.

Nienawidzę moich rodziców za to, że wiele razy mnie zaniedbali, za to, że często mnie nie rozumieli i nie próbowali zrozumieć, że zmuszali mnie do istnienia, za to, że karali mnie niesłusznie, za ograniczenie, w końcu, za to, że nie kupili mi helikoptera do Action Man’a.

Dlaczego?

Jednak i tak ich lubiem (nie kocham, rodziców się nie kocha, chyba, że jest to jakiś specjalny rodzaj miłości), dlaczego? Bo są moimi rodzicami, bo chyba im na mnie zależy, bo nie wyrzucili mnie na śmietnik po urodzeniu. Bo są rzeczy, za które mogę im dziękować, a te są milion razy ważniejsze od tych, za które ich nienawidzę. Moi rodzice traktowali mnie jak równego sobie, więc byłem z nimi blisko. Teraz, teraz jush tak nie jest, ale to moja wina, zdaję sobie z tego sprawę, niestety nie mogę z tym nic zrobić. To powolny proces dewastacji mnie samego, jako osoby. Nie ma na to nadziei, ale wiem jedno, nigdy się ich nie wyprę. Fakt bywają momenty życia, w których ich nienawidzę, ale jednak są moimi rodzicami. Każdemu rodzicowi powinno zależeć na życiu. Jeśli tak nie jest, znaczy, że nie powinno się być rodzicem. Czasem może wydawać się, że nic ich nie obchodzimy, ale nawet słowa w stylu „ładny mash nosek”, które mogą zabrzmieć głupio lub jak zwykła drwina \żart, tak naprawdę są pełne ciepła i (no dobra użyję tego słowa) miłości. Dlatego nigdy nie zrywajmy kontaktów z rodzicami i shanujmy ich przynajmniej za to że podjęli się wychowania nas…….

 

(I HATE MYSELF)

 

(Pantera – Becoming)

 

 

20 listopada 2002   Komentarze (7)
BLOODFLOWERS
21 listopada 2002 o 17:31
"Pamiętam jak wycierałeś mi łzy Pamiętam Twój uśmiech i to jak mnie karciłeś Dziś jestem Ci za to wdzięczny Dziś wszystko lepiej już rozumiem Dziś lepiej rozumiem, kim byłeś dla mnie Dziś wiem, że już nigdy więcej nie poczuję ciepła Twojej dłoni Cierpię ogromnie, bo wiem, że już nigdy więcej się do Ciebie nie przytulę Odszedłeś zostawiłeś smutek i żal, ból i cierpienie Będziesz żył zawsze w moim sercu, nigdy nie znikniesz z mojej pamięci Do zobaczenia..." (BLOODFLOWERS) Szkoda tylko, że to się wie dopiero wtedy, kiedy się KOGOŚ bliskiego straci... Wtedy wszystko wygląda zupełnie inaczej... A co najgorsze nic nie można już powiedzieć, zmienić, naprawić... Wiem to z własnego doświadczenia... Dodam jeszcze, że jako dzieci naszych rodziców mamy wobec nich wieczny dług wdzięczność, którego w żaden sposób nie jesteśmy w stanie spłacić... Winniśmy Im szacunek, cześć, (czcij ojca swego i matkę swoją) i miłość... Pozdrawiam:)
heartland
21 listopada 2002 o 15:59
ja też myślę że rodziców trzeba szanować, chociaż "You are not my Heroes anymore" "Heroes" New Model Army
normalny
20 listopada 2002 o 23:33
dzis pokloocilem sie znow z moja mamusia... wyszlo na to, ze mieszkam tutaj tylko dlatego, ze chce miec miejsce do nauki i zycia... a reszta mojego zycia - oni maja sie do niego nie tykac... ja zyje tu, a wy tam... i nic wam do tego, co robie... to efekt wielu lat ich wyrwalej pracy pt."jak zniszczyc to co dobre w tej pseudo-rodzinie"... nie - nie skarze sie, tylko tak sobie pisze...
safety.pin
20 listopada 2002 o 22:45
nie widzialam wczesniej nikogo kto mialby cokolwiek wspolnego z capoeira czynnie (ale ci zazdroszcze!) i twierdzil I HATE MYSELF ('and i want to die'?)... poza tym rodzicow chyba jednak sie kocha... inaczej bo inaczej ale wydaje mi sie ze zawsze... pozdr
klapcio
20 listopada 2002 o 21:09
a jednak, znów mamy inne zdanie...
ja bym wolała, żeby jednak mnie wyrzucili po urodzeniu na śmietnik, im by nikt kary nie udowodnił, a ja bym miała tylko chwile cierpienia a nie całe życie....ale cióż, nie wyrzucili mnie teraz jus nie mam odwrotu od teraźniejszości,od przyszłości, od siebie...teraz tylko oni mnie (ponoć) kochają i tylko oni mnie tak narawde ograniczają, tylko oni... jak kafelek, trzymasz w ręku, ale nagle podbiega od tyłu pies i szczeka, przestraszyłeś się, kafelek wypadł ci z rąk, upuściłeś go, choć tak wcale nie miałobyć to była jej linia życia, stłukłeś ją, zraniłeś, teraz jus sie nie poskleja...tak samo moi rodzice stłukli moją linie życia, chcąc jedynie dobrze...aż za dobrze...pa pa
wielorybnica sama się uczy pły
20 listopada 2002 o 21:01
a jesli on wychował, kochał, tulił, mówił: "ładny masz nosek", doprowadzał do tego, ze stałaś/eś się córeczką (synkiem) tatusia; aż tu nagle bęc! skręcił w prawo zostaiwając ciebie samego, kiedy miałeś 11 lat. i co ci zostało? @-meil raz na miesiąc, zazwyczaj wyproszony, bo "nie ma czasu". ja się go nie wypieram. ale on mnie tak.
normalny
20 listopada 2002 o 19:42
pierwshy... ;P

Dodaj komentarz

Anarch | Blogi