• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Story #20

Nie koniecznie trzeba się zachwycać przyrodą, lub rzeczami martwymi. Nawet nie zachwycać, oglądać, obserwować. Aby życie było ciekawsze wystarczy zwracać uwagę na cokolwiek. Nikt przecież nie powiedział, że aby osiągnąć pełnię życiowego szczęścia trzeba zobaczyć lodowce w Reykiawiku czy start promu kosmicznego. Lepiej, można przecież wyrzucić pojęcie szczęścia i przejść do satysfakcji, nie życiowej, ale takiej ze spędzonego dnia. Życie od razu staje się prostsze, obserwowanie czegoś dla samej istoty obserwacji, nieważny jest czas ani miejsce.

Troje dzieci siedziało na zbitych deskach przypominających tratwę z doczepionymi po bokach (także drewnianymi) kołami i jednym, mniejszym, umieszczonym na przedzie. Cała konstrukcja była umocowana do ziemi na sprężynach.. Miało to chyba nieudolnie przypominać samochód. Dzieciom to nie przeszkadzało. One widziały w tym całkiem ładny pojazd mogący je zawieść gdziekolwiek będą chciały. Każde z nich mówiło w swoim języku, nie było najmniejszej szansy na to by jedno zrozumiało którekolwiek ze słów wypowiedzianych przez drugie. Towarzyszyła im więc nieustanna mimika. Siedzieli wszyscy razem, najmniejszy udawał, że próbuje odpalić, jednak za każdym razem gdy pozostała dwójka zaczynała się cieszyć, ten wydawał odgłos podobny do gasnącego silnika. Drugi chłopiec wstał, pomachał rękoma i zaczął popychać samochód. Mały głośno ryknął i samochód już jechał. Dziewczynka siedząca w środku zaśmiewała się głośno. Chłopiec stał i dyszał zmęczony. Odgłos samochodu wzmocnił się, a kierowca pomachał tylko na pożegnanie stojącemu za nim koledze. Wszyscy troje wybuchli śmiechem. Rozległ się odgłos hamulca, chłopiec podbiegł wsiadł i razem pojechali gdzieś daleko.

Przestał opierać się o drzewo, otrzepał koszulkę, uśmiechnięty pod nosem zaczął się oddalać. Nie zachwycał się, nie próbował osiągnąć pełni szczęścia, a jednak sprawiło mu to przyjemność. Oglądanie dzieci bawiących się bez słów, odgrywających swoje małe role bez wcześniej przygotowanego scenariusza. Nie było w tej zabawie nic ukrytego, żadnych alegorii, ale jednak człowiek oglądając ją, uśmiechał się.

W życiu wiele jest momentów, które cieszą, nie muszą być specjalnie wyszukane. Są proste i właśnie ta prostota świadczy o ich wyjątkowości ...

 

07 października 2003   Komentarze (10)
sabcia
11 października 2003 o 11:15
pieknie napisane :) oby kazdy tak myslal
secretgarden
10 października 2003 o 22:41
czasami ci zazdroszcze
kontestator
09 października 2003 o 17:46
Zawsze im prościej tym lepiej, rzecz w tym, że nie zawsze się da i nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawe.
100.000ofBARBARIANS
09 października 2003 o 16:50
a dlaczego mowiac fioletowy...ktos mi opowiada bajke o smoku, i niech bedzie nawet "nie-konstruktywnie"
safety.pin
07 października 2003 o 22:39
dlaczemu byla 1 dziewczynka a chlopcow - 2...? ;/ i w dodatku ona ani nie prowadzila ani nie odegrala zadnej roli... coz... czy to juz dyskryminacja...? ;>
silent scream
07 października 2003 o 22:38
jak zwykle fajnie opowiadasz.. tak, prawdziwie..
anarchysta
07 października 2003 o 22:13
Nie chodziło tutaj bynajmniej o uroki dzieciństwa (wiem jak to jest nie mieć na gumę TURBO, albo nie obejrzeć wieczorynki). Raczej o coś innego. O nic, tak to dobre słowo - NIC.
kontestator
07 października 2003 o 21:18
Ja bym tak nie milotogizował okresu dzieciństwa. To tak prosto wygląda z perspektywy dorosłej osoby, ale pomyśl sobie co by to było, gdybyś miał teraz np. 6 lat i nie byłoby Cię stać na najnowszego Pikaczu !
magna
07 października 2003 o 20:35
fakt, jest wiele takich momentow..
BłękitnaG.
07 października 2003 o 18:39
mhm

Dodaj komentarz

Anarch | Blogi