Story #44
Chłopiec stał na wzgórzu niedaleko jej domku i spoglądał w dół na domki przykryte śnieżną pierzyną. Wszystko dookoła znów było białe, nie było widać nawet skrawka ‘gołej’ ziemi, słońce odbijało się od śniegu potęgując jego kontrastową biel. Uliczki zapełniały się powoli sklepikarzami otwierającymi sklepy, gospodyniami robiącymi zakupy lub ludźmi, którzy po prostu wyszli się odświeżyć. Drzewa wyglądały teraz zupełnie jak białe parasole stojące tu i ówdzie. Od czasu do czasu z jakiejś chmurki spadał delikatnie, nie śpiesząc się, śnieg. Dachy domków były teraz trzykrotnie masywniejsze niż zazwyczaj z racji dosłownej pokrywy białego puchu zalegającego na nich. Nocą zapalą się lampy i rozświetlą białe miasteczko, pozapalają się ozdoby w oknach i nie będzie słychać nic prócz skrzypienia śniegu.
Wyszedł z domu, skręcił w lewo i zaczął schodzić ścieżką, a raczej odcinkiem łąki, w którym powinna być zasypana teraz ścieżka. Zaczął dochodzić do wniosku, że jego buty są zupełnie nieprzystosowane do chodzenia po podłożu, jakie występowało teraz na całej wyspie. Ześlizgnął się z bardziej stromego i uklepanego odcinka, minął jej domek z zasłoniętymi żaluzjami i dymem unoszącym się z komika. Przeszedł jeszcze parę metrów i stanął koło chłopca. Stali chwilę w milczeniu patrząc na rozgrywające się w dole sceny. Wyjął ręce z kieszeni, schylił się, ulepił kulkę i cisnął w dół. ‘Ciekawe ile wytrzyma’, ‘Oby jak najdłużej’, ‘Myślisz, że to pomaga?’, ‘Mam taką nadzieję. Myślę, że ludzie nie potrafią pojąć i polubić pewnych rzeczy ze względu na to jak je widzą, lub są im one przedstawiane. Jeżeli ktoś nie lubi zimy znaczy, że tak naprawdę nigdy nie widział prawdziwej zimy. Takiej ze białym śniegiem na ulicach, oszronionymi drzewami, białymi polami i łąkami niezmąconymi niczym, co najwyżej białym krzewem. Takiej spokojnej i cichej. Wszystko na świecie warte jest poznania, dogłębnego i prawdziwego ukazującego rzeczywisty stan rzeczy, a nie tylko marne imitacje’, ‘Idealista’…
Dodaj komentarz