Story #5
Śniła mu się, znowu. Tym razem ponownie miała inną twarz. Tak mu się przynajmniej wydawało. Zawsze było w niej jednak coś ciekawiącego. Neutralność, żadnych większych szczegółów. Po prostu twarz pięknej dziewczyny. Nigdy jej nie znał. W śnie pojawiała się znikąd ot, nagle okazywało się, że koło siebie siedzą, leżą lub stoją. Kiedy spoglądał na nią, widział zrozumienie, widział dobro i ciepło bijące z jej głębi. Całowała go, w usta, policzek, nos, gdziekolwiek. Później miał ochotę z nią rozmawiać, być z nią przez cały czas. Jego umysł zaczynał wierzyć, że ten obraz jest realny. Stawał się tak rzeczywisty, jak tylko pozwalała na to osnowa snu. Niestety, zawsze się kończył, po pocałunku, nie było już nic, nagle, kiedy chciał się do niej odezwać, wszystko stawało się białe. Przychodziła pustka i przebudzenie. Po śnie pozostawało wspomnienie, coraz bardziej niewyraźne i zanikające z każdą chwilą. To powodowało u niego pewną sprzeczność. Z jednej strony czuł, że gdzieś tam, może istnieć właśnie ona i może kiedyś ją spotka. Z drugiej zaś, napływały go myśli, które mówiły, że to tylko sen, odpowiedź na jego ateizm w stosunku do pojęcia ‘miłość’, nauczka i wyśmiewanie się z tego, co siedziało w jego głowie.
Chciał zacząć od nowa. Chciał się z kimś przejść i pogadać. Był tylko On, ale On nie wierzył w miłość wcale a wcale, a wszelkie związki wydawały mu się głupie. Nie, nie nadawał się. Potrzebował jej, dziewczyny ze snu. Poszedłby z nią na spacer. Mówiłby, słuchał, rozmawialiby, robili to naprawdę, mieliby ze sobą kontakt Potrzebował żywej osoby, po raz pierwszy od tak dawna. Od czasu ostatniego takiego snu. Nienawidził snów, miał je rzadko, ale kiedy już były, przynosiły ze sobą coś złego coś, co powodowało u niego załamanie.
Nie kładł się już, nie chciał narażać się na ponowny widok jej twarzy, na ponowne odczuwanie tych wszystkich przyjemnych uczuć, które tak bardzo go raniły. Zrobił poranną toaletę, ubrał się i ruszył pod górę wyciągając notatnik i zerkając na ostatnią zapisaną kartkę….
Dodaj komentarz