Story #50
Pomarańczowa łuna słońca prawie tonącego już w ciemnej otchłani morza wpadała przez odsłonięte okno mocno oświetlając fiołkową ścianę. Podeszła do okna, przed twarzą trzymała celuloidową taśmę. Popatrzyła na zielony krąg słońca przed nią zanurzający się, co chwila głębiej i głębiej, aby w końcu zniknąć całkiem zostawiając za sobą porozrzucane gdzieniegdzie zagubione promienie. Dające niewyraźne, słabe światło tworzące pozór jasności. Odłożyła przesłonę, odeszła od okna.
Podeszła do biurka zawalonego stertami grubego papieru ze szkicami. Nie było już kubeczka z węgielkami i ołówkami. Usiadła w swoim wielkim krześle przypominającym bardziej fotel niż to, na czym siedzi się przy stole jedząc obiad. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej szarą tekturową teczkę. Odwiązała kokardkę, otworzyła ją i wyciągnęła plik kartek A4 powkładanych w osobne koszulki. Błądziła palcami po krawędziach, zaginając lekko ich rogi, aby odsłonić podpis znajdujący się zawsze w tym samym miejscu. Zatrzymała się, wyjęła jedną z prac. Zamknęła teczkę, zawiązała sznureczek i zamknęła szufladę.
Klipsy od anty-ramy leżały na podłodze. Z każdą chwilą ich ubywało. Ostatni z nich zrobił cichutkie ‘klik’ przyciskając szkło do sklejki znajdującej się z tyłu. Podniosła obrazek, przyjrzała mu się z odległości wyciągniętych rąk, przewróciła o 90 stopni, wróciła do poprzedniego stanu. Podeszła do ściany, przypasowała obrazek w miejscu gdzie ostatnie promienie słońca zmieniały jej kolor z fiołków na coś bardziej pomarańczowego. Przymocowała go do niej. Odeszła parę kroków. Tak było dobrze.
Zmiany przychodzą, zawsze, niezależnie od tego, co byśmy zrobili i jak od nich uciekali. Ciemny pokój był teraz całkiem oświetlony. Roleta wisiała wysoko ze sznureczkiem zawiązanym na supeł tak, że uniemożliwiał jej opadnięcie. Na pustej ścianie wisiał obrazek z kwiatkiem i koślawymi czarnymi literami wyrysowanymi świecową kredką w rogu. Kubeczek z przyborami kreślarskimi stał na dnie szafy czekając aż wycieńczony już zmysł twórczy odzyska siły. To czy zmiany są na lepsze czy gorsze można zobaczyć tylko z biegiem czasu. Nigdy nie powinniśmy się ich jednak bać, ponieważ towarzyszą nam przez całe życie. Ewoluujemy cały czas, my, nasze umysły, nasze myśli. Zaakceptowanie tego faktu potrafi naprawdę wiele uprościć.
Tego dnia zachód słońca oglądała wraz ze swoim dziecięcym kwiatkiem, siedząc na miękkim dywanie w rozjaśnionym pokoju.
‘kropka’
Dodaj komentarz