Story #54
Niektóre rzeczy rządzą się swoimi prawami. W każdej katastrofie są jacyś bohaterowie, bajki zawsze dobrze się kończą, a ostatnie 2 sekundy na zegarze bomby z zapalnikiem czasowym, trwają około pół minuty. Bo czym byłby świat bez swoich zasad, dziwnych, ale zawsze. To one tworzą to uczucie narracji towarzyszące każdej naszej czynności. Postrzegamy się jako postacie grające w teatrze życia, jesteśmy głównymi bohaterami, a wszystko dookoła dzieje się dla nas.
W tej scenie mógł siedzieć, stać prosto lub opierać się o drogowskaz. Siedział. Mogła być noc lub dzień. W wypadku dnia słońce świeciło lub było zasnute chmurami. Padał deszcz, bądź nie. Bez tła opowieści wszystko wydaje się trochę wybrakowane. Często działamy tak by nasze życie wydawało się bardziej interesujące dla ewentualnego widza, nawet jeśli w naszej mocy jest tylko wybór pozycji w jakiej zatrzymamy się w jakimś miejscu.
Droga wznosiła się w górę po zboczu, można nią było wjechać do miasteczka lub objechać wyspę dookoła aż do przystani niedaleko latarni. Po obu stronach w znacznych odległościach stały lampy. Bardziej w celach estetycznych niż po to by oświetlać drogę.
Mógł wybrać każde inne miejsce wyspy. Czasem jednak powoduje nami nieodparta chęć dojścia w jakiś konkretny punkt naszego małego wszechświata. Nie wiadomo dlaczego, czasem po prostu chce się przejść tą starą dróżką lub wejść do parku niedaleko placu zabaw. Słońce zaszło już za horyzont robiło się coraz ciemniej. Rzucał kamieniami w krawężnik po drugiej stronie kiedy zaczął wiać wiatr. Był zimny mimo tego, że był początek lata, kiedy opływał ciało, człowiek dostawał gęsiej skórki. Chłopiec wstał, chciał wrócić do domu, wysiedział się już wystarczająco długo. Ruszył w dół, by później skręcić w lewo i dojść do swojego domu. W pewnym momencie przystanął i uśmiechnął się.
Jak wiele jest rzeczy których nie zauważamy bo wydają nam się normalne, jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mają swój początek i koniec. Lampy świecą kiedy robi się dostatecznie ciemno, ale ile razy widzieliśmy jak gasną lub zapalają się? Wchodzimy do sklepu kiedy nie świecą, wychodzimy gdy są już włączone. Jak często rzeczy oczywiste umykają naszej uwadze. Nie zauważamy ich bo po prostu są. I nagle przychodzi moment kiedy przez przypadek wracając wieczorem do domu ulica oświetla się w mgnieniu oka, rzeka świateł zalewa drogę i robi się jasno. To zabawne…
Dodaj komentarz