S(hort) T(hought) #27
„Wyścig szczurów to polega na tym - tego się nie czuje, że się ciągle i ciągle się z innymi porównuję, ten jest lepszy, ten jest gorszy…”
Co to jest wyścig szczurów? Wielka chmara ludzi, biegnących po trupach, do celu. Biorących udział w życiu całej maszyny systemu i posiadający na oczach wielkie końskie klapki, przesłaniające wszystko prócz celu. Jakiego celu? Pieniędzy, wzbogacenia się, bycia najlepszym i najbogatszym. Osiągnięciu pierwszego miejsca, pseudo Victorii i zaspokojeniu swoich „chorych” potrzeb.
Wszystko się kiedyś kończy, życie też. Co wtedy? Odwracamy się za siebie, patrzymy na to, co było i na to jak przeżyliśmy nasze życie. Teraz powinniśmy zadać sobie pytanie. Czy udział w wyścigu był słusznym postanowieniem? Czy aby na pewno nie zmarnowaliśmy naszego życia? „Czy pieniądze rozwiązują wszystkie problemy?” – NIE. A dlaczego tak twierdzę, wyjaśnię już za chwilę.
„Pieniądze, szczęścia nie dają” – „Ale z pieniędzmi jest łatwiej”. Tak jest łatwiej, jest nawet bardzo łatwo. Ale nie powinniśmy zapominać, że jesteśmy ludźmi, mamy jakieś tam uczucia i mamy jedno życie. Jesteśmy śmiertelni, a średnia naszej żywotności to 80 lat. Teraz trzeba by pomyśleć nad tym, czy aby na pewno jest sens poświęcać, całe swoje życie tylko po to by umrzeć leżąc na łóżku za 200 000 złotych. Czy jest sens uczyć się, kształcić i zdobywać wiedzę, po to by później zarabiać kolosalne sumy, zapominając o swoim człowieczeństwie? Nie będę tu pisał o tym, że jest miłość, bo nie o nią chodzi. Nie chodzi tu w ogóle o jakiekolwiek uczucia. W walce o pieniądze, w całym wyścigu szczurów chodzi o życie, o jego zmarnowanie. Dokładniej, o bezsensowne „przewegetowanie”, bez miejsca na myślenie i inne ciekawsze czynności.
Zaraz, czy jednak ucząc się i pracując za dobre wynagrodzenie, jesteśmy już puści i bierzemy udział w wyścigu? Odpowiedź jest prosta, NIE. Cały sęk w sposobie myślenia. Mogę być wykształcony, światły i mogę zarabiać dużo pieniędzy, ale myśleć innymi kategoriami, niż ci tak zwani „szczęśliwi” ludzie z pieniędzmi. Jakimi? Szczęściem innych ludzi, radością z samego faktu, że Bóg pozwolił mi żyć, kończąc na rozwijaniu się w środku.
Poparcie w postaci książek. Tu nie jest łatwo, nie ma wielu książek nadających się do zobrazowania tego, co przed chwilą napisałem. Do głowy przychodzą mi dwie. Pierwsza, „Piraci z wysp śpiewających” opowiada o chłopcu i jego wujku, postawionych w dość niezręcznej sytuacji, mianowicie, za granicą, z zepsutym samochodem i bez grosza przy duszy. Straszne prawda? Wcale nie, książka pokazuje nam, jak niewiele potrzeba do szczęścia. Jak zaradność i pomysłowość, mogą rozwiązać problemy miliony razy lepiej niż kupa pieniędzy. Pozwolę sobie pofantazjować i wyobrażę sobie jak książka prezentowałaby się, gdyby pieniądze były w niej szeroko dostępne. Wszyscy mieszkaliby w drogim hotelu, na który napadli by Czarnogórscy zbójnicy, a cała książka kręciłaby się wokół, skradzionej fortuny.
Druga z pozycji to wspaniała książka, opowiadająca o życiu małego chłopca, dla którego pieniądze, mogą być tylko i wyłącznie problemem, ponieważ mógłby je zgubić. Jest to książka pt. „Kysz i Ja na Krymie” – swego czasu długo chorowałem, więc moją pasją było czytanie książek przygodowych, dlatego też, występuje tu taka zbieżność tematyki w obu książkach. Młody syn państwa Sirogłazowów, spędza wakacje na Krymie. Pochodzi ze średnio zamożnej rodziny, jego tato, przebywa na wczasach rehabilitacyjnych, a on po prostu cieszy się życiem. Pieniądze naprawdę nie grają w jego życiu ważnej roli. To właśnie chcę przekazać. Najważniejsze jest życie, a nie pieniądze. Bez pieniędzy można się obyć, bez życia nie można nic.
Podsumowując, pieniądze, nie są ważne, ani najważniejsze. Walcząc o pieniądze, marnujemy tylko swoje życie. Wystarczy stanąć na chwilę, odwrócić się, wyjść poza peleton wyścigu i zobaczyć tych, którzy nie biorą w nim udziału, aby to zrozumieć. Trzeba tylko chcieć…
Czasem warto jest wygrzebać stare wypacowania z 5 klasy podstawówki - można się pośmiać i zmarnować trochę czasu na ich przerabianiu do formy "dojrzałej" (co w gruncie rzeczy, ma na celu tylko i wyłącznie sprawdzenie ile się zmieniło od tego czasu)
Wnioski: Kiedyś czytałem normalne książki i potrafiłem o nich napisać. Nie choruję już tak często (wcale - prawie) i na pewno nie umiem myśleć tak prosto.
Tori Amos - Strange Little Girls
(Remains of me)