• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum kwiecień 2005


Story #60

Leżał spokojnie na swoim łóżku wpatrzony w nicość zamkniętych powiek. Była noc, dość głęboka by zachciało mu się spać. Jego myśli wolno płynęło w głowie czekając na chwilowe zaczepienie się w jego jaźni i poprowadzenie go do snu. W pokoju było ciepło, ciemność rozświetlały tylko lampki spod ściany gdzie stał ściszony sprzęt grający.Dzisiejszej nocy rolety nie zasłaniały okien, a te nie były zamknięte. Całość dawała uczucie niekończącego się spokoju i rozluźnienia. Odgłosy zza okna były ciche, czasem ledwo słyszalnek, rozpraszały ciszę pomieszczenia dając niewyraźny obraz tego co działo się tam, w rzeczywistym świecie.
A gdyby tak już nigdy nie otworzyć oczu? Żyć do końca z zamkniętymi powiekami i istnieć tylko w świecie tworzonym przez umysł. Nietrwałym, zwiewnym, niewyraźnym, sennym. Gdyby chwytać myśli i wypuszczać je za chwilę, tak jak to robi się z powietrzem. Zjadać własne pomysły i koegzystować z problemami. Jednym słowem, stworzyć świat na nowo, na zupełnie odmiennych zasadach, niedopasowywujących się do tych ze świata rzeczywistego. Ale, czym byłyby one po pewnym czasie? Po roku, dwóch latach? Zapewne stałyby się 'normalnością' od ktrórej każdy tak panicznie ucieka. Co wtedy? Otworzyć oczy? Powrócić do czegoś, czego wcześniej się wyrzekło?
W głowie pojawił mu się symbol rzeczywistości - drzewo, od niego doszedł do dzieciństwa a stamtąd szybko przeszedł do jakiejś głupiej gry. Dalej były sanki, a po nich wszystko wirowało, by po chwili ustać i zatrzymać się w sennym transie w który właśnie został złapany. Teraz już nic nie było ważne, a świat o którym właśnie myślał stał się rzeczywistością.
Krótką...
Dreszcz przeszedł po jego ciałe zrywając wszystkie liny łączące go z krainą snów. Został tylko niewyraźny obraz tego, co działo się przed chwilą. Delektował się nim, w miarę jak robiło się coraz chłodniej. Nie otwierał oczu, to był ten moment, kiedy nad ranem jest naprawdę chłodno, kiedy świat budzi się do życia. Jeśli naprawdę się postarać, można wtedy być w stanie półsnu, który czyni rzeczy lepszymi. Zza otwartego okna, prócz chłodnego powietrza, do środka dostawały się również odłgłosy świata, tym razem głośniejsze, jednak cały czas delikatne. Odległe szczekanie psa, śpiew ptaków.
Uwielbiał ten moment, kiedy zdarzało się to pierwszy raz w roku, oznaczało, że już nadeszła wiosna, że wszystko wróciło do normy, na swoje miejsce. To trochę go uspokajało, wynagradzało jego czekanie od momentu rozpoczęcia się jesieni, kiedy do snu musiał pierwszy raz zamknąć okno. Teraz było już dobrze..

 

20 kwietnia 2005   Komentarze (7)

Story #59 - Soundtrack

Only Instrumental:

Skalpel - Sculpture

20 kwietnia 2005   Komentarze (2)

Story #59

Kołysanka.

Niebo, stające się z każdą chwilą coraz bardziej ciemne. Od pomarańczy zachodzącego słońca, przez szarość zmierzchu aż po ciemność nocy. Miliony punkcików, świecących gdzieś w oddali, na odległościach większych niż można sobie wyobrazić. Gdzieś obok księżyc odbijający światło słońca którego już nie ma. Powoli rozwijająca się muzyka. Monotonia. Spokój.

Leżała na trawie, obok niej on, a krok dalej chłopiec. Patrzyli w niebo jak to zwykle robi się w ciepłe bezchmurne letnie noce. Co jakiś czas zamykała oczy, by po chwili znów otworzyć je na fałszywe światło gwiazd. Ruch powiek, ciemność, myśli. Biorąc pod uwagę fakt, że człowiek myśli przez cały czas, ciągle snując jakieś wolne pasma skojarzeń, powinien mieć zdanie na każdy temat, wiedzieć coś o każdej nawet najmniejszej rzeczy. Myśli nie kierują się czasem, nie zajmują go, są, formułują się natychmiast i natychmiast pociągają za sobą kolejne. Dlaczego więc tak nie jest? Czemu tyle czasu tracimy na myślenie o niczym, czemu powtarzamy sami siebie, przywołując w głowie rzeczy które już rozpatrzyliśmy? Czemu zastanawiamy się nad tym dopiero teraz, a nie dawno temu?

Miejsce, kawałek rzeczywistości w której akurat się znajdujemy, ma ogromną moc. Bo w całej swej doskonałości, w całej inteligencji, zręczności i przy całej naszej wiedzy jesteśmy istotami tak ułomnymi, że musimy przywoływać umykające nam myśli. Miejsca są magiczne, potrafią wyciągnąć z głębi nas to o czym już dawno zdążyliśmy zapomnieć. Może dlatego, że tak ma być, a może dlatego, że coś nam przypominają, coś czego nie powinniśmy pamiętać, z naszej nieświadomej przeszłości.

Życie jest nieźle pokręcone, myślała, ma tyle praw, tyle sprzeczności. My jesteśmy nieźle pokręceni, marnujemy nasz czas, żeby nauczyć się o nim wszystkiego. Wolimy go zgłębiać niż wykorzystywać. To śmieszne jak wiele możemy powiedzieć o atomie, o jego korpuskularnej budowie i wszystkich teoriach Paulinga, łącznie z tą, że obiekt obserwowany ulega zmianom. Dlaczego śmieszne? Bo z drugiej strony przecież tak niewiele wiemy o nas samych, o innych ludziach, o relacjach między nami. Wolimy zastanawiać się nad kotem zamkniętym w śmiertelnym pudełku niż poznawać kogoś innego, pozwolić tworzyć się ciągom myśli o jego osobie. Ale jakie to wszystko ma znaczenie? Tak naprawdę...

Ruch powiek, przerwane myśli, światło księżyca, gwiazdy, oni leżący obok i wpatrujący się w niebo, ich myśli. Tysiące możliwości, miliony rozwiązań, tak krótki moment aby pomyśleć o tym wszystkim.

Zamknęła oczy..

 

05 kwietnia 2005   Komentarze (6)

Story #58 - Soundtrack

SquarePusher - My Sound

05 kwietnia 2005   Komentarze (2)
Anarch | Blogi