• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum styczeń 2004


< 1 2 3 >

Story #40

Powieki się otworzyły, światło wpadło w nieruchomą źrenicę i zatrzymało się na siatkówce oka nie wiedząc gdzie udać się dalej. Chciały znów opaść, drgały, wysyłając nieustanne sygnały do mózgu. Gałka oczna nie poruszała się, zupełnie jakby była martwa. Nie było rozbieganego wzroku, powiek otwartych ‘na pół masztu’, czy nawet reakcji źrenicy na światło padające z naprzeciwka. Umysł był zmęczony i przeciążony. Oczy domagały się snu, jednak świadomość nawet nie brała tego pod uwagę, chciała trwać jak najdłużej.

Leżał na łóżku, z rękoma ułożonymi wzdłuż tułowia, nie ruszał się, całą swoją siłę poświęcał na to by nie zamykać powiek, jego niereagujące na bodźce oczy spoglądały w pustkę 6 centymetrów od żarówki kondensującej swój promień dokładnie nad łóżkiem.

.

Fala gorąca podążała wzdłuż kręgosłupa, do karku, boleśnie gromadząc się w głowie. Krew zalewała naczyńka krwionośne na twarzy. Oczy, mimo że otwarte nie pokazywały już obrazu. Skupił się, liczył od jednego do czterech i z powrotem, powtarzał swoje imię i nazwisko, dane historyczne, cokolwiek pozwalającego nie utracić świadomości. Ból potęgował się coraz bardziej, kark rozsadzały kolejne dozy gorąca i krwi płynącej do czaszki. ‘Jeden, dwa, cztery’, stracił przytomność, powieki zamknęły się automatycznie, ogromna fala zmęczenia ogarnęła całe ciało, leżące bezwładnie na łóżku. Oddech z początku szybki, zaczynał się uspokajać.

.

Supernowa rozbłysła tuż przed nim, po chwili stał już na łące porośniętej trawą do kolan, uginającej się pod mocnymi podmuchami wiatru. Szedł do przodu, łąka nie miała początku ani końca, od miejsca, w którym stał aż po horyzont nie było nic prócz równinnej powierzchni porośniętej zielenią. W oddali dostrzegł postać. Stał koło niej, miała krótkie włosy i sukienkę w kwiatki, stała tyłem, więc nie widział jej twarzy. Wiedział, co powinno się stać, co się stało i co dzieje się właśnie teraz. Dlatego nienawidził snów, pokazywały rzeczy nierealne, takie, jakimi nie są w rzeczywistości. To tylko fałszywe obrazy, które ludzie chcieliby zobaczyć w rzeczywistości. Nie chciał wciąż powtarzać tego samego, ani uciekać każdej nocy do świata snów, po to by przez jakiś czas ulegać złudzeniu, że wszystko jest takie, jakie on chciałby żeby było. Odwrócił się, opuścił głowę, kiedy ją podniósł wszystko się skończyło. Sny odpłynęły, podświadomość się wyłączyła, nastała pustka, której on nigdy nie zauważy.

.

Powieki się otworzyły, światło wpadło w nieruchomą źrenicę i zatrzymało się na siatkówce oka nie wiedząc gdzie udać się dalej. Opadły i otworzyły się znowu, wzrok obiegł cały pokój. Uśmiechnął się, udało mu się oszukać własną podświadomość i znegować to, co robiła. Wygrał z koszmarem fałszu w swojej głowie, który choć rzadko nawiedzał go i niepokoił umysł swoimi obrazami. Nie można żyć snami, ani imaginacją, trzeba nauczyć akceptować się rzeczywistość taką, jaką jest…

 

28 stycznia 2004   Komentarze (5)

Story #39 - Soundtrack

.

28 stycznia 2004   Komentarze (2)

Story #39

Buty ześlizgiwały się na mokrej trawie utrudniając wchodzenie pod górę. Wielkie cienie chmur przesuwały się po zboczu. Tego dnia słońce nie mogło się zdecydować czy świecić czy może na stałe schować się za chmurami, co owocowało chwilowymi przejaśnieniami i ogólnym uczuciem mroku wokół. Było dość chłodno i zdecydowanie stwierdzał, że ubranie samej koszuli nie było dobrym pomysłem. Chłopiec szedł bezpośrednio za nim, ubrany w szarą bluzę z kapturem, która jak mniemał nie przepuszczała tyle chłodu, co zwykły kawałek materiału z guzikami na każdym z krańców, jakim bez dyskusji była jego koszula. Obaj milczeli od dłuższego czasu, gdyż rozmowa zwyczajnie wygasła. Każdy z nich myślał w tym momencie o czymś bardzo odległym od wchodzenia na najwyższe wzniesienie wyspy. Chłopiec na przykład próbował jeszcze raz przywołać w wyobraźni śnieg, który spadł w zimie, wygląd całej okolicy ukrytej pod idealnie białą pokrywą, ciszę, jaka panowała każdego wieczoru i nieistniejący szelest płatków spadających z góry. On był teraz ponad chmurami, przy słońcu, chciał poczuć jego promienie na swojej skórze. Nienawidził zachmurzenia, świat jest wtedy jeszcze gorszy niż, na co dzień. Dni są ciemne, przypominają bardziej wieczory. Człowiek potrzebuje światła, musi czuć i widzieć, że czas płynie, że dni zmieniają się w noce, a noce w dni. Kiedy otaczał go nieustający mrok dostawał klaustrofobii, dusił się w świecie.

Przeszli przez dość gęsta i wysoką trawę, stąd na samą górę było już kilka kroków. Sam czubek był płaski, porośnięty małymi kępkami trawy, zupełnie jakby wysokie jednostki nie miały wstępu wyżej niż na pięć metrów od szczytu. Gdzieś na środku stały trzy krzyże, jeden duży po środku i trochę z przodu i dwa mniejsze po obydwu stronach, wysunięte nieco w tył. Nie miały napisów, ani tabliczek, nie widać było też kopców wskazujących, że to czyjeś groby. Po prostu były, wbite mocno w ziemię i pozostawione. Spoglądały na całą wyspę ze swojego majestatycznego miejsca, nie czyniąc jednak nic innego.

‘Po co tu są?’, spytał chłopiec, ‘Nie wiem, a po co tu przyszliśmy?

Niektóre rzeczy po prostu istnieją, czasem ciężko jest zrozumieć, dlaczego, ponieważ przyzwyczailiśmy się do tego, że wszystko musi mieć swoje zastosowanie, inaczej jest niepotrzebne i z reguły trafia do krainy zapomnienia. Stawiając krzyże, nikt nie oczekiwał, by były podziwiane, ładnie wyglądały, czy straszyły z najwyższego wzniesienia wyspy. Postawił je by tam stały, spokojne, martwe, istniejące jedynie dla samej istoty bycia…

 

25 stycznia 2004   Komentarze (4)

Story #38 - Soundtrack

kill me with your thoughts
use your mind
hand me over to this world
into death...

make me cry in vain
leave one tear
touch my face with your sigh
leave me against the stream
one hundred worlds will see me
passing by...

 

 

Gathering – In Motion #1

 

25 stycznia 2004   Dodaj komentarz

Story #38

Był wieczór, jednak z racji dużego zachmurzenia było naprawdę ciemno. Powietrze było wilgotne i przyjemne, chłopiec siedział na ziemi wpatrując się w koniuszki swoich butów. Czekał aż On przyjdzie. Mieli razem iść na południową stronę wyspy. Kołysał głową i poruszał ustami jakby w rytm niesłyszalnej muzyki, tego dnia był naprawdę zadowolony. Nie z jakiegoś konkretnego powodu, po prostu był to jeden z tych dni, w jakie ma się dobry humor. Uśmiechał się pod nosem, tak, że nikt, kto przechodziłby akurat obok niego, nie zauważyłby. W jego małym wszechświecie ograniczającym się do jego osoby panowało święto. Nie dzielił się jednak nim z innymi, ponieważ nie wierzył w te rzeczy o uśmiechaniu. Nie ma powodu uśmiechać się do innych ludzi, narzucając im tym samym swoje samopoczucie, którego nie każdy oczekuje z otwartymi ramionami. Lepiej zachować wszystko dla siebie i pozostawić innych zamkniętych i bezpiecznych w swoich uniwersach.

Czubki zielonych trampek opartych o ziemię piętami poruszały się rytmicznie. Dźwięki świadomości wygrywały rytm podchwytywany przez umysł i byt, tworząc melodię dobrą do wszystkiego. Neurony pracowały, hucząc muzyką duszy rozlewającą się po czaszce. Powstawały myśli. Trampki przestały drgać.

Podniósł głowę, spojrzał na czarną powłokę chmur sunących ciężko, niczym ogromne maszyny. Zalążek czegoś wirował mu w głowie. Szukał dziury w całej czarnej powierzchni nad nim. Musiała tam być. Nic nie jest idealne. Zmrużył oczy, w oddali widać była jaśniejszy fragment. Poczekał chwilę, aż wiatr zagna w jego stronę tę część nieba. To nie była jakaś specjalnie wielka przestrzeń między kolejnymi warstwami chmur, jednak wystarczyła po to by zmaterializować myśl w jego głowie.

Kiedy jest ciemno, a niebo zasłaniają chmury, czasem widać w nich przerwę, a wtedy ukazuje się jasne niebieskie sklepienie. Ten fałsz, jakim jest akurat ciemność przy zachmurzonym nieboskłonie ma wiele innych postaci jak i zastosowań. Nie wszystko, co widzimy jest takie, jakie nam się wydaje. To kwestia postrzegania świata i tego jak bardzo chcemy zagłębić się w szczegóły go budujące.

 

23 stycznia 2004   Komentarze (4)
< 1 2 3 >
Anarch | Blogi