• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum lipiec 2003


< 1 2 3 >

Story #1

Wstał, nie lubił siedzenia, denerwowała go bierność, nicnierobienie, uważał to za stratę czasu. Nienawidził marnowania czasu, bo uważał, że na świecie jest tyle rzeczy do zobaczenia, tyle do nauczenia się i tyle do podziwiania, że życie i tak jest za krótkie. Dlatego też, korzystał z niego w pełni, potrafił dostrzegać nawet najmniejsze stworzenia, wszystkie szczegóły były dla niego tak samo ważne. Wszedł do domu, spojrzał na puste pomieszczenie, do głowy napłynęły wspomnienia, o rodzicach, o tym jak się śmiali, jak wieczorami siedzieli i rozmawiali między sobą. Teraz dom stał pusty, ściany rzucały nieprzyjazne cienie, przestał być świetlisty i pogodny. Zaniedbywany, opuszczony, zaczynał się starzeć. Chłopiec czuł jak coś w umiera, czuł, że nie może w nim zostać. Nie chciał tu zostawać, za dużo było wspomnień, radosnych chwil, do których nie chciał wracać. Mimo wszystko nie lubił wspomnień, żadnych ani tych miłych, ani tych złych. To mu przypominało, o tym, że życie płynie, mija i nie czeka na nic. Przerażała go wizja zestarzenia się, osiedlenia w domu, pozostania w jednym miejscu. Braku możliwości wyjścia i obejrzenia czegoś ciekawego. To kojarzyło mu się ze śmiercią. Moment, w którym przestałby poznawać życie byłby momentem, w którym umarł. Zamknął drzwi, opatrzył jeszcze raz na łąkę i odszedł. Nikt nie wiedział gdzie. Po prostu zniknął…

 

24 lipca 2003   Komentarze (24)

S(hort) T(hought) #50

Rzeka była moją przyjaciółką

Szumiała mówiąc

Chodź, nie bój się, podejdź

Pytaj mnie, a ja ci odpowiem

Odbijała promienie słoneczne

Zaginała obraz

Rozmawiałem z nią

 

SPEAK TO ME!

 

 

23 lipca 2003   Komentarze (4)

S(hort) T(hought) #49

Sprzedawcy marzeń – Nigdy nie zapomnę tego zimowego wieczoru, akurat była u mnie mama mojej mamy (jakby ktoś nie wiedział to się babcia nazywa), rozmawiała z moją matką w kuchni a ja odkrywałem uroki posiadania Pentium’a 133MHz z dopalaczem grafiki typu Aztec 2MB. Wpadł do mnie wtedy kolega, tylko na chwilę, lubił wpadać na chwilę, bo miał P90 i monitor bez wbudowanych głośników. Przyniósł ze sobą płytę, zainstalowaliśmy ją i poszedł. Wcześniej wytłumaczył jeszcze podstawowe rzeczy, wiedział je, bo był o 5 lat starszy ode mnie, czyli prawie „dorosły” (ech to dzieciństwo). Kliknąłem dwa razy na ikonę, a później zniknąłem ze świata na całe 2 miesiące. Tak, to mnie wciągnęło. Szarpnęło za rękaw i powiedziało „Widzisz mnie? Wiesz, co zrobić? No to, na co czekasz!”. Na początku nie było ta łatwo, zdesynchronizować pracę dwóch rąk, każdego palca z osobna. Ale udało się, po tygodniu ćwiczeń, strzelałem skacząc i wspinając się jednocześnie. Siedziałem ze słownikiem Angielskiego i tłumaczyłem wszystkie cut-scenki. Nawet nie liczyłem poziomów, nie wiedziałem gdzie dokładnie jestem, więc nie korzystałem z instrukcji. Później w nocy przeżywałem cały dzień, przed zaśnięciem. Próbowałem znaleźć wyjścia z pokojów i odkryć tunele prowadzące do przełączników. 2 Miesiące, dzień w dzień, siedziałem przed komputerem, ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania, kiedy czekałem aż sławetny Windows 95 się załaduje. Później już tylko wybrać paszport i przerzucić go na stronę z pieczątkami. Po skończeniu byłem po prostu maniakiem, nie potrafiłem rozmawiać o niczym innym, a końcową scenę oglądałem 10 razy. Tak, Tomb Raider zawładnął moim życiem. Byłem dla niego a on dla mnie. I tak moja miłość do tej gry nie wygasała, trwała przez podstawówkę i dalej. Przetrzymałem wyśmiewania kolegów, głupie komentarze, niepochlebne recenzje i coraz bardziej komercyjne części gry. Ale to, co teraz zrobili panowie z Eidos i Core to po prostu przesada. Kto dał im prawo przerobienia mojego ukochanego TR na jakąś grę z Play Station? Ta gra to było kiedyś moje życie, ja naprawdę cieszyłem się z każdą premierą kolejnj części, bez wględu na to czy była udana czy też nie. Jednak teraz, to nie to. Ja chcę swojego starego Tomb Raider’a.

No i mam, zainstalowałem sobie pierwszą część, od nowa zabiłem tyranozaura i od nowa męczyłem się z 4 levelem. Teraz jestem w 14 i maluje się przede mną świetna rozgrywka.

A „The Angel Of Darkness”?? Niech spoczywa na dnie szuflady, ze starociami. Może go kiedyś komuś oddam w prezencie.

 

Tori Amos – Baker Baker

 

(My little isolated world)

 

 

23 lipca 2003   Komentarze (7)

S(hort) T(hought) #48

Szkubane Konuszy część druga, która nigdy nie powstanie – Po tak długim wstępie wypadałoby napisać tylko tyle, że w związku z tym, iż zgubiłem gdzieś 50 zł, nie pojadę na woodstock, chodzę wqrwiony od rana, zepsuły mi się głośniki i jestem zmuszony do słuchania super punkowego zespołu jakim jest „Good Charlotte”, który właśnie leci w telewizji (Amerykanie nie mają wstydu jeśli nazywają ich Punk’owym zespołem – Przypisek TheExploited Fan) , a do tego jakiś gnój włamał mi się na konto w Tibii i skasował moje postacie to nic nie napiszę (typowy chwyt). Wypadałoby jeszcze dodać, że miałem napisać o tym, jakim szkubanym konuszem jest ksiądz Rydzyk i o tym, że, mimo iż go nie cenie to właśnie dzisiaj został on moim idolem i chcę być w przyszłości, (czyli na starość) taki jak on tylko, że inny. Bo ja naprawdę nie wiem ( a chcę) jak on omamił te wszystkie dewotki (i nie dewotki, bo co najgorsze porządne kobiety też omamił), żeby słuchały Radia Maryja, głosowały tak jak on powie i jeszcze modliły się za jego zdrowie. Do tego podziwiam naprawdę jego umiejętności nabywania helikopterów i innych pojazdów latających, jeżdżących, pływających i mrożących kawę. Po prostu człowiek nie do zgięcia i tyle. Ale jak już mówiłem nie napiszę tego, bo mam zły chumor.

No i dlatego żeście się Jelenie nie postarały i nie nabiliście mi tylu komentarzy, co u kotki2.

 

PS. Dlaczego nikt mnie nie komentuje… buuuuu….. (żałosne)

 

(People with big cojones – part 2)

 

Właśnie sobie uświadomiłem, że mam pełno oryginalnych (wow) płyt – I wieżę (pomyłka word'a nie moja - bo ja jestem za genialny), więc problem muzyki się rozwiązał

 

 

 

 

 

22 lipca 2003   Komentarze (9)

S(hort) T(hought) #47

 

"Krążą plotki o tym, że nie ma pary żeber, co ułatwia mu (to nie jest odpowiednie miejsce na mówienie takich rzeczy, więc każdy może się domyślić). Spytałem się, więc go o to, a on odpowiedział „A wyglądam na takiego?”. Ja mówię, że nie - i wszystko było jasne"

Jagielski

 

Szkubane Konuszy part.1 – Marilyn’a Manson’a cenie za kilka rzeczy. Po pierwsze umie sprzedać siebie i swoją muzykę. Po drugie jest cholernie inteligentnym i oczytanym człowiekiem. A w końcu za to, że „skołwerował” „Sweet Dreams”. Swoją drogą, irytują mnie ludzie, którzy oceniają całego artystę, lub całą twórczość, a także ci, którzy wypowiadają się na jakiś temat znając go tylko powierzchownie. Manson’a nie można oceniać za jego komercyjność, za jego dewocję (przepraszam za określenie) lub za „I don’t like the drugs (but the drugs like me)”. Trzeba w nim znaleźć coś, co porusza i się podoba. Dlaczego mam nie słuchać „Mechanical Animals”? Bo całe dzieło Briana Warnera jest robione pod pieniądze? Bo na koncertach wygląda jak skrzyżowanie narkomana, dziwki, mutanta i Bóg wie, czego jeszcze? Nie. Może mnie to odrzuca, może mi się nie podoba. Ale nie słucham „Dissasociative”, bo wygląda jak drzewiec tylko, dlatego, że mi się podoba. A spryt, charyzma, obrotność to inna sprawa. Zacytuję tu pewnego człowieka, którego nazwiska niestety (przepraszam) nie pamiętam:

„Gdyby polscy marketingowcy uczyli się od niego, już dawno bylibyśmy w UE” (i nie chodzi tu o to czy chcę czy nie chcę do UE).

A teraz idę się umyć – Mam dzisiaj ciężki humorek (buuuuu)

 

A tak w ogóle to, czemu nikt mnie nie komentuje??!!

Wiem, zrobię ranking blogów u siebie to na pewno się zlecą (ha ha, jaki ty jesteś mądry Móżdżku)

 

(People with big cojones)

 

MM – Beautiful People

 

 

 

21 lipca 2003   Komentarze (8)
< 1 2 3 >
Anarch | Blogi