• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum luty 2006


Story #72 - Soundtrack

Love, let me sleep tonight on your couch
And remember the smell of the fabric of your simple
city dress
Oh... That was so real
We walked around 'til the moon got full like a plate.
The wind blew an invocation
And I fell asleep at the gate... And I never stepped
- on - the - cracks - 'cause
- I - thought - I'd - hurt - my - mother
... And I couldn't awake from the nightmare
That sucked me in and pulled me under
Pulled me under

Oh... That was so real


Jeff Bukcley - So Real

27 lutego 2006   Komentarze (1)

Story #72

Czuła bezradność. Leżąc na środku zaciemnionego pokoju w samej bieliźnie, czekała aż kolejna minuta odejdzie w niepamięć. Przestała się już nawet starać coś ze sobą zrobić, ubrać się, odsłonić rolety, wyłączyć telewizor z którego wydobywały się coraz bardziej niezrozumiałe dźwięki. Sięgnęła ręką w stronę szafki, otworzyła szufladę prawie nie ruszając się z miejsca, wyjęła z niej mały pomarańczowy pojemnik, zamknęła oczy.

 

Był słoneczny dzień, taki kiedy wszystko idzie po twojej myśli, czas płynie swoim własnym tempem, a ludzie dookoła wydają się być zwykłymi statystami, poruszającymi się bez celu, jakby ich życie było zupełnie nieistotne. Siedziała na łące w dolinie, tej samej na którą kiedyś tak często przychodziła. Źdźbła trawy lekko muskały jej odsłonięte ramiona i sprawiały, że opierająca się na nich matowo czarna spódnica wydawała się unosić. Odgarnęła włosy za ucho przy towarzyszącym temu brzęku koralików i obrączek. Czekała. Odczuwała pewien rodzaj podekscytowania, jak za każdym razem kiedy to ona była pierwsza na miejscu spotkania. Odwróciła się, schodził w dół wzniesienia, miał opuszczoną głowę, ręce w kieszeniach, był lekko przygarbiony i jak zwykle wyglądał tak jakby myślał teraz zupełnie o czymś innym niż spotkanie z nią. Jednak kiedy tylko podszedł twarz mu się rozjaśniła, skupiał się już tylko na niej. Uśmiechnęła się do niego, czuła się przyjemnie, spokojnie. Kiedy coś staje się rytuałem, a reguły gry są już ustalone i co najważniejsze akceptowane przez obie osoby, nie ma nic lepszego niż sama rozgrywka. Daje poczucie ciągłości zdarzeń, sprawia, że każdego dnia warto wstać, choćby po to, by pomachać drugiej osobie przez okno. Usiadł koło niej i wpatrywał się w jej twarz przez moment, ‘witaj’ powiedział wciąż się uśmiechając.

 

Otworzyła oczy, sufit przez chwilę starał się ustawić na wysokości w której był kiedy widziała go po raz ostatni. Ostrość wróciła chwilę później. Coś ścisnęło jej gardło, bezradność wróciła łącząc się ze smutkiem. Ukryła twarz w dłoniach.

A co jeśli wszystko to tak naprawdę tylko jedna z chorych halucynacji? Jeżeli nawet to co pamiętamy tak naprawdę tylko nam się wydawało? Jest taki czas, kiedy zaczyna się wątpić we rzeczywistość i wspomnienia. Wtedy kiedy, umysł  bawi się z nami, dając idealnie rzeczywiste złudzenie normalnego życia. Nie wiadomo już co jest prawdą, a co tylko kolejnym narkotycznym złudzeniem wywołanym obniżeniem neurohormonów. Co wtedy ma sprawić by kolejny oddech był warty tego by go wykonać?

 

27 lutego 2006   Komentarze (2)
Anarch | Blogi