RI #7
‘Jakakolwiek próba interpretowania rzeczywistości w tym momencie byłaby całkowicie bezsensowna i nie oddawałaby w żaden sposób aktualnej sytuacji. Pomijając już fakt, że zostałaby uznana jedynie za podchodzenie pod tematy już obrane lub, co gorsza o specjalne ich kopiowanie. Tak czy siak nie powiem o tym ani słowa i nie będzie to teraz ten specyficzny rodzaj nie mówienia polegający na ‘nie wypowiadaniu’ treści.’
Przejechał palcem po ekranie przesuwając tym samym kursor na napis ‘File’, a później ‘Save As’. Wyłączył notatnik. Ciekłokrystaliczny wyświetlacz na jego dysku wizyjnym zamienił się leciutko, po czym ukazało się menu programowe. Dotknął palcem ikony płyty CD. Lista plików była imponująca. Spojrzał w niebo, strzelisty budynek Federacji Kupców wybijał się w nie niemal je zasłaniając. Nie tracił jednak wiele z jego widoku. Pomarańczowy odcień niezakłócony żadną chmurą bądź lecącym ptakiem idealnie odbijał się w lustrzanej powłoce otulającej szkielet drapacza chmur.
Ukłuł palcem w plecy młodzieńca stojącego z głową wysoko zadartą do góry. Odwrócił się lekko przestraszony, lecz twarz już po chwili zmieniła swój wyraz na milszy. Otworzył szerzej oczy unosząc przy tym brwi jakby pytając, ‘o co chodzi?’. ‘Przepraszam, jestem z Republiki Wielkiego Wschodu, szukam siedziby rejestratorów i chyba się zgubiłem’. Odczekał chwilę młodzieniec patrzył na niego i lekko się uśmiechnął. Podniósł rękę i wykonał gest. ‘Oj, nie zauważyłem, przepraszam’ dopiero teraz zauważył mały emblemat naszyty na piersi młodzieńca - człowiek z ręką na uchu i ustach, coś na wzór trzech buddyjskich małp. Był to międzynarodowy znak uzależniony od dysfunkcji występujących u danej osoby. Programiści wprowadzili obowiązkowe oznaczanie w związku z coraz częstszym występowaniem tych dysfunkcji. Ludziom z tą ‘plakietką’ okazywano z reguły szacunek, ponieważ musieli pojąć trudną sztukę czytania z ust i twarzy. W kwestii praktycznej pomagało to w sposobie porozumiewania się z nimi. Młodzieniec wskazał ręką kierunek uśmiechając się przyjaźnie. Człowiek ruszył w tą stronę wykonując jednocześnie gest polegający na złożeniu obydwu dłoni na piersiach, lekko poruszając przy tym ustami.
Znów popatrzył w niebo tak, aby dokończyć przerwaną przed chwilą czynność. Później położył się na zielonej trawie pod głowę wkładając swoją torbę. Leżał tak nieruchomo patrząc ni to w niebo ni w budynek Federacji. Wypatrywał chmury, która byłaby dla niego pewnym ciekawym urozmaiceniem dnia. Podniósł ręce ułożone dotąd na brzuchu trochę bliżej twarzy, palcem wcisnął przycisk ‘play’ na ekraniku. Zamknął oczy.