• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum maj 2004


RI #7

‘Jakakolwiek próba interpretowania rzeczywistości w tym momencie byłaby całkowicie bezsensowna i nie oddawałaby w żaden sposób aktualnej sytuacji. Pomijając już fakt, że zostałaby uznana jedynie za podchodzenie pod tematy już obrane lub, co gorsza o specjalne ich kopiowanie. Tak czy siak nie powiem o tym ani słowa i nie będzie to teraz ten specyficzny rodzaj nie mówienia polegający na ‘nie wypowiadaniu’ treści.’

 

Przejechał palcem po ekranie przesuwając tym samym kursor na napis ‘File’, a później ‘Save As’. Wyłączył notatnik. Ciekłokrystaliczny wyświetlacz na jego dysku wizyjnym zamienił się leciutko, po czym ukazało się menu programowe. Dotknął palcem ikony płyty CD. Lista plików była imponująca. Spojrzał w niebo, strzelisty budynek Federacji Kupców wybijał się w nie niemal je zasłaniając. Nie tracił jednak wiele z jego widoku. Pomarańczowy odcień niezakłócony żadną chmurą bądź lecącym ptakiem idealnie odbijał się w lustrzanej powłoce otulającej szkielet drapacza chmur.

 

Ukłuł palcem w plecy młodzieńca stojącego z głową wysoko zadartą do góry. Odwrócił się lekko przestraszony, lecz twarz już po chwili zmieniła swój wyraz na milszy. Otworzył szerzej oczy unosząc przy tym brwi jakby pytając, ‘o co chodzi?’. ‘Przepraszam, jestem z Republiki Wielkiego Wschodu, szukam siedziby rejestratorów i chyba się zgubiłem’. Odczekał chwilę młodzieniec patrzył na niego i lekko się uśmiechnął. Podniósł rękę i wykonał gest. ‘Oj, nie zauważyłem, przepraszam’ dopiero teraz zauważył mały emblemat naszyty na piersi młodzieńca - człowiek z ręką na uchu i ustach, coś na wzór trzech buddyjskich małp. Był to międzynarodowy znak uzależniony od dysfunkcji występujących u danej osoby. Programiści wprowadzili obowiązkowe oznaczanie w związku z coraz częstszym występowaniem tych dysfunkcji. Ludziom z tą ‘plakietką’ okazywano z reguły szacunek, ponieważ musieli pojąć trudną sztukę czytania z ust i twarzy. W kwestii praktycznej pomagało to w sposobie porozumiewania się z nimi. Młodzieniec wskazał ręką kierunek uśmiechając się przyjaźnie. Człowiek ruszył w tą stronę wykonując jednocześnie gest polegający na złożeniu obydwu dłoni na piersiach, lekko poruszając przy tym ustami.

 

Znów popatrzył w niebo tak, aby dokończyć przerwaną przed chwilą czynność. Później położył się na zielonej trawie pod głowę wkładając swoją torbę. Leżał tak nieruchomo patrząc ni to w niebo ni w budynek Federacji. Wypatrywał chmury, która byłaby dla niego pewnym ciekawym urozmaiceniem dnia. Podniósł ręce ułożone dotąd na brzuchu trochę bliżej twarzy, palcem wcisnął przycisk ‘play’ na ekraniku. Zamknął oczy.

 

24 maja 2004   Komentarze (3)

RI #6

Wiewiór leżał na ziemi. Pulsujący ból przeszywał jego czaszkę biorąc początek gdzieś w okolicach lewego policzka. Był lekko irytujący na swój sposób. Co prawda każdy ból jest irytujący ale ten, był taki nie z powodu swojego istnienia ale z powodu sposobu w jaki się rozchodził. Lekki szum w głowie zaczynał ustawać. W całej tej sytuacji najbardziej wkurwiającym czynnikiem był brak jakiejkolwiek sugestii pozwalającej na wysunięcie tezy, co robi na ziemi i dlaczego tak niemiłosiernie boli go szczęka. Sugestia miała nadejść już po chwili, kiedy odwrócił głowę lekko w prawą stronę, aby wykluczyć skręcenie karku. Dokładniej nie nadchodziła a raczej odchodziła w postaci dryblasa w skórzanej kurtce, glanach i włosach ściętych na góra 4 milimetry. Szybka analiza położenia Wiewióra, dryblasa oraz słońca, pozwoliła stwierdzić mu, że definitywnie dostał przed chwilą w mordę. Poczekał aż krew odpłynie mu z głowy. Przymrużył oczy, bo słońce ponownie wychodziło zza chmury oślepiając go. Tak, zdecydowanie to był jego życiowy fart. Nie można mówić tu o pechu, w końcu skończyło się tylko na brudnych plecach, zapewne olbrzymiej piździe na lewej części twarzy i stratach moralnych. W sumie mógłby wstać i odwinąć debilowi tak, że by nie wstał nawet na sąd ostateczny, jednak nie widział ku temu większych powodów. Zawracanie sobie głowy czymś takim jak odzyskiwanie honoru było dla niego tylko kolejnym mało konstruktywnym a przez to jak najbardziej niepotrzebnym zjawiskiem na tym padole rozpaczy. Poleżał jeszcze chwilę. Pomyślał o tym, że w sumie nieźle jest móc sobie poleżeć ot tak, bez większych powodów, a ludzie nie uznają cię za włóczęgę, ćpuna ani pijaka, bo właśnie widzieli jak dostałeś ogromne uderzenie w twarz i twoim zasranym obowiązkiem ustalonym przez matkę naturę jest leżeć na ziemi i nie ruszać się. Podniósł ostentacyjnie rękę i przyłożył do głowy. W tej pozycji odczekał parę chwil. To tak żeby wszyscy dokładnie zobaczyli, że dostał i teraz próbuje się pozbierać. Ludzie czasem robią takie rzeczy nawet wtedy, kiedy mogliby po prostu wstać. Wiewiór nie widział powodu, dla którego miałby odbiec od tradycji. W końcu taka okazja nie przydarza się często. Przynajmniej nie w jego przypadku.
Wstał otrzepał się i podskakując odbiegł w stronę namiotu z piwem. Wiewiór był człowiekiem bezproblemowym, chyba dlatego żył tak długo.

 

19 maja 2004   Komentarze (4)

RI #5

Pokój był mały, mieściło się w nim łóżko, biurko, szafka, komputer i mały fotelik. Pstrykał palcami, wzrok krążył po plecaku nie tyle szukając czegoś, co po postu krążąc. Oddech miał przyśpieszony, tętno osiągało maksymalne wartości. Złapał się za głowę, włosy opadały mu na twarz stając się jeszcze bielszymi, kiedy tak wisiały między jego okiem a promieniami słońca. Popatrzył na komputer, siedział przy nim, rozłożony w obrotowym krześle, prosto, z rękoma złożonymi na brzuchu. Patrzył w okno. W sumie można to tak nazwać. Jego oczy się nie poruszały tępo zerkając w jeden punkt gdzieś za oknem tylko po to by sprawiać wrażenie, że jest zajęty wypatrywaniem. Tak naprawdę zapewne nawet nie zdawał sobie sprawy z tego gdzie ma skierowany wzrok. Był spokojny, swobodnie konsumował ten stan.

Odgarnął włosy, znów wydawało mu się, że będzie musiał coś znaleźć. Chęć szukania była tak wielka, że nie musiał nawet definiować tego, czego szukał. Ręka lekko drżała, nie mógł rozsupłać pętli na szlufce. Nie pamiętał żeby kiedykolwiek ją zawiązywał. Myśli przypływały i odpływały zanim jeszcze zostały zauważone. Pustka to najlepsze określenie tego, o czym teraz myślał. W pewnym momencie przypomniał sobie, że nie może się zapomnieć, nie może odpłynąć. Dotknął policzka, potrząsnął głową. Plecak, musi przecież coś znaleźć. Rozsupływał pętlę, wydawało mu się, że już raz to robił. Nieważne…

hold your breath then count to ten

Patrzył pusto w okno, zaraz będą musieli wyjść, o Boże. Nie słyszał własnego głosu, wolał się nie odzywać. Nerwowo bawił się gumką, obracał ją, rozciągał, zwijał. Szlufka, musi ją rozplątać, musi coś sprawdzić. Ale kiedy ją zawiązywał. Jeszcze na ulicy plecak był otwarty. Trzeba coś sprawdzić. Portfel, klucze, chusteczki, są. To dobrze, jeszcze nie jest źle. Trzeba wyjść, musi coś sprawdzić w plecaku, czy on dalej tam siedzi? Siedzi, to dobrze, ale trzeba wyjść zejść w dół po schodach, przejść przez drzwi, przez bramę, minąć piaskownicę, ludzi, którzy cię obserwują. Trzeba się schować. Opuścić włosy. Zerknął w bok…

tell me, tell me

Lustro a w nim odbijające się okno z promieniami słońca tak mocno je rozświetlającymi. Cała jego postać była tylko cieniem. Cała prócz twarzy, pociągłej, z zapadniętymi policzkami. Oczami, czerwonymi punkcikami wyróżniającymi się od idealnie wręcz białej skóry. Nienawidził tego pokoju właśnie za to lustro, zawsze w nie zerkał a wtedy jego ulotne myśli się nasilały i dopływały do jego umysłu. Przez chwilę jego świadomość była tak wyraźna. Mówiła do niego o tym, co się właśnie dzieje, że to nie sen, nie film, nie kolejna opowieść. Odwrócił wzrok, musiał zasupłać węzeł na szlufce. Nie pamiętał żeby go rozwiązywał.

read between the lines, we can’t

 

14 maja 2004   Komentarze (4)

RI #4

Wiewiór był jak najbardziej człowiekiem. Świadczyły o tym jego dwie nogi i dwie ręce, czasem dostrzegalna była także para oczu. Jedynym błędem, który był tylko kolejnym dowodem na to, że ewolucja dała dupy, był fakt, iż nie wpasował się w swoją czasoprzestrzeń. Jakkolwiek można by tłumaczyć to zjawisko, chodziło tu o dwie rzeczy. Pierwszą z nich było to, że gdziekolwiek zobaczyło się Wiewióra od razu tam nie pasował i ulegało się wrażeniu, że tak naprawdę powinien być gdzieś indziej, prawdopodobnie dwa kroki w lewą stronę. Drugą, był sam czas a dokładniej aktualna data widniejąca na kalendarzu. Na ten temat były (ponownie) 2 hipotezy. Albo czas odpowiedni dla niego był gdzieś w odległej przeszłości, którą zasłaniały tumany kurzu i w której istniały cywilizacje rozwinięte milion razy bardziej od naszej. Albo będzie to czas za jakieś 3 lub 4 miliardy lat, kiedy wszechświat zatoczy pełne koło i przyszłość będzie naszą przeszłością ze starymi mitycznymi rasami. Do czego zmierza to wszystko? Otóż nasz bohater miał wiele cech nieznanych zwykłym śmiertelnikom żyjącym na przełomie wieków, kiedy to wszechświat kończy się średnio, co dwa miesiące, zależnie od interpretacji jednego z podpitych staruchów bredzących bez sensu na papierze.

proud mary keep on burning

Wiewiór powiedział kiedyś do jednej z osób, które mógł nazwać swoimi znajomymi, choć tak naprawdę było to po prostu kolejne jebnięte dziecko na drodze jego życia, ‘Wiesz, wydaje ci się, że znalazłeś już to odpowiednie ustawienie, w którym masz kontrolę nad wszystkim. Wydaje ci się nawet, że udało ci się stworzyć coś na wzór ‘paczki’ o lepszych kontaktach niż inne paczki, takiej charakterystycznej dla wszystkich niewymagających filmów o amerykańskich nastolatkach odstających od norm. Powiem więcej, myślisz, że stanowiąc tą swoją paczkę jesteś pewnego rodzaju outsiderem, który może kontestować otaczającą go rzeczywistość w taki sposób, jaki chce i nikt nie może mu tego zabronić. W sumie masz rację, ale jesteś za głupi żeby zrozumieć, co ta racja znaczy. Tak naprawdę jesteś tylko kolejną nieudaną podróbką samego siebie tak jak i jeszcze jedna osoba w całym tym zamieszaniu, zaś najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie widzisz jak bardzo śmieszny jesteś w tych swoich przekonaniach i jak małą kontrolę masz nad tym wszystkim. Niestety twój mózg jest tak samo otwarty na sugestie z zewnątrz jak głowa dowódcy mojego ojca, kiedy ten pakował w nią cały magazynek kul ze swojego karabinu w Wietnamie po tym jak stracił cierpliwość.’ - Tak mu właśnie powiedział.

 

01 maja 2004   Komentarze (4)
Anarch | Blogi