• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum wrzesień 2003


< 1 2 3 4 >

Story #18

Wracał do domu. Musiał przecież wrócić. Zostawanie w tym miejscu byłoby po prostu śmieszne. Tak mógłby zrobić ktoś kto chce grać człowieka z problemami. On nie chciał grać. On był sobą, a to czy miał problemy czy nie to już całkiem inna sprawa. Człowiek kiedy zaczyna myśleć nad sobą, zdaje sobie sprawę z tego jak żałośnie się zachowuje. Jego umysł przejmuje kontrolę i głośno śmieje się z tego postępowania. Istotą bycia nie jest załamanie, choroba czy coś podobnego, a jedynie byt, samo istnienie. Wolne i nieskrępowane. Bez zbędnych „wzniosłych” uczuć, zawsze interpretowanych przez umysł w ten sam sposób. W tym też tkwił problem. Śmiech, który słyszy się w głowie pogrąża jeszcze bardziej, a w miarę pogrążania nasila się. Jedynym wyjściem jest natychmiastowe skończenie z problemem.

Teraz szedł w dół zbocza po krótkiej trawie, nie patrząc na to, co niszczy swoimi stopami. Starał się wyłączyć ten głos oceniający wszystko surowo i według jednej tylko reguły. Nie patrzył w niebo, ani w trawę, ani nawet w przód. Jego oczy były puste. To tak jak wtedy, kiedy bardzo o czymś myślimy. Wyłączamy oczy, które bezwiednie patrzą wprost nie skupiając się na niczym konkretnym, będąc pustymi. Jedynym wyjątkiem było to, że On nie myślał. Wyciszył wszystko w swojej głowie, miał tylko jeden cel, dojść do domu. Przeszedł koło plaży, dalej w górę krętą dróżką prowadzącą wzwyż kolejnego wzniesienia.

 

Usiadł na krześle, otworzył notes, wybrał ołówek, zaczął kreślić. Najpierw niewyraźne kształty, później po woli jak to się robi ze szkicami, dodawał szczegóły. Tworzył obraz swojego umysłu skupiającego się na jednej tylko rzeczy. Musiał się wylać, na coś. Tym razem nie chciał pisać. Teraz wolał rysować, to dało mu spokój. Myśli powoli wracały na miejsce.

Pamiętał, jak każdego dnia obiecywał sobie, że się zmieni. Że będzie inny. Że odegra jakąś rolę, która zapewni mu szczęście. Co jakiś czas zmieniał tylko scenariusze. Podkładał postacie i znów przysięgał, że od następnego dnia będzie innym człowiekiem. Może wtedy ktoś go zaakceptuje do końca. NIE MÓGŁ. Nie umiał, fałsz jego własnej osobowości, jego bytu, tego, co kształtowało się przez tak długi czas. Któregoś dnia nie obiecał sobie tego, zaakceptował rzeczywistość. Wtedy był już sam.

 

Popatrzył na rysunek. Miała długie włosy opadające na twarz……

30 września 2003   Komentarze (6)

Story #17 - Soundtrack

I'm not like them But I can pretend

The sun is gone But I have a light

The day is done And I'm having fun

I think I'm dumb

Or maybe just happy

Think I'm just happy (x3)

 

 

My heart is broke

But I have some glue

Help me inhale

And mend it with you

We'll float around

And hang out on clouds

Then we'll come down

And have a hangover (x4)

 

 

Skin the sun, fall asleep

Wish away, soul is cheap

Lesson learned, wish me luck

Soothe the burn, wake me up

 

 

I'm not like them But I can pretend

The sun is gone But I have a light

The day is done And I'm having fun

I think I'm dumb

Or maybe just happy

 

 

Think I'm just happy (x3)

I think I'm dumb (x12)

 

Nirvana – Dumb

 

 

 

30 września 2003   Dodaj komentarz

Story #17

To nie było to, wyjątkowo nie to. Ludzie są tacy słabi, rodzą się, a potem umierają nie zdając sobie sprawy z tego, że jest coś po środku. Żyją zdecydowanie za krótko, za często na swoje życzenie. Stracił już dość dużo osób w swoim życiu, miało to jakiś wpływ na jego rozwój. Nie za duży, nie za mały. Jakiś, to było jedyne słowo mogące określić wielkość. Kiedyś chciał pomagać innym, chciał czuć się potrzebny, pocieszać ludzi starych, pomagać im przebrnąć przez starość w taki sposób, aby jak najmniej o niej myśleli. Jednak, nie w tym rzecz. Zrozumiał to po tym jak umarł jego dziadek. Wcale mu nie pomagał, nie pocieszał go. Nic z tych rzeczy.

Ludziom nie da się pomóc, ludzie chcą cierpieć, ludzie chcą być chorzy, załamani, starzy, zmęczeni lub kalecy. Ludzie uwielbiają, kiedy ktoś wokół nich lata a oni mogą pokazać, że wcale im nie zależy. Sęk w tym, aby nie chcieć pomóc za wszelką cenę. Aby przyjść do człowieka i poznać go, aby dowiedzieć się, jaki jest jego ulubiony kolor a nie mówić mu, że 14 dni życia to dość długo. Ludzie nie powinni próbować pomagać, ludzie powinni być. Bo sama istota bycia jest już czymś wielkim. O to właśnie chodziło. Im bardziej chciałeś pomóc człowiekowi, tym bardziej utwierdzałeś go w tym jak beznadziejna jest sytuacja, w której się znajduje.

Teraz siedział z Nim na klifie i patrzył na zachód. Każdy człowiek kiedyś się załamie, każdy ma chwilę refleksji, sęk w tym czy są wtedy powody, aby ją pogłębić.

 

Miał rozczochrane włosy, widać było, że nie spał. Był niespokojny, nie mógł skoncentrować wzroku na niczym konkretnym. Był skrajnie wyczerpany psychicznie. Świat mu się walił, a do tego uważał to za najbardziej żałosną rzecz, jaka może się człowiekowi przydarzyć. Popadł w to, co przez całe życie uważał za przeżytek.

 

Chłopiec jeszcze raz popatrzył na niego, wstał, klepnął go w ramię, ‘do jutra’. Odchodził, nie odwracał się, nigdy nie patrzył wstecz. Wiedział, że On będzie tam siedział przynajmniej do momentu, kiedy niebo zrobi się czarne ‘jak najczarniejsza noc nad Klatch’ańską pustynią’, a rozjaśniać je będą tylko małe punkciki zwane gwiazdami. Nie martwił się o niego, wiedział, że jutro znów go tu znajdzie. Możliwe, że nawet się stąd nie ruszy, ale zawsze będzie czekał na kolejny zachód, będący zapewnieniem kolejnego przeżytego dnia.

Choroby umysłowe są tylko i wyłącznie zależne od naszej woli. Każdy człowiek ma w sobie moc, aby wstać i powiedzieć "chrzanić to" a potem żyć dalej jakby nigdy nic. To jest właśnie istota umysłu. Robi to, co chcemy, ale wyraża też swoje zdanie. Które często jest bardziej racjonalne od naszego…

 

25 września 2003   Komentarze (9)

Story #16 - Sountrack

I'm buried to my neck in cotradictionary flies

I take pride as the king of illiterature

I'm very ape and very nice

If you ever need anything please don't

Hesitate to ask someone else first

I'm to busy acting like I'm not naive

I seen it all and I was here first

Out of the ground

Into the sky

Out of the sky

Into the dirt

If you ever need anything please don't

Hesitate to ask someone else first

I'm to busy acting like I'm not naive

I seen it all and I was here first

Out of the ground

Into the sky

Out of the sky

Into the ground

Out of the ground

Into the sky

Out of the sky

Into to dirt

 

Nirvana – Very Ape

 

 

25 września 2003   Dodaj komentarz

Story #16

Odkręcił wodę, chlusnął nią sobie w twarz. Mycie twarzy nocą to było to. Zupełnie jak pobudka z jakiegoś złego snu. Człowiek uświadamiał sobie powoli, kim jest i co robi, a także gdzie się znajduje. Zmoczył ręce, przejechał po włosach, zaczesując je sobie do tyłu i zakładając za uszy. Popatrzył w lustro, lampa dawała niezbyt mocne światło, więc jego twarz okryta była cieniami. Zobaczył siebie, w tej chwili, po „przebudzeniu” rozumował inaczej. Jego życie, jego byt był coraz bardziej beznadziejny. Myślał racjonalnie, czysto, bez zbędnych myśli. Widział tylko ruinę człowieka. Wyalienowaną postać, outsidera, który nie umie znaleźć się w społeczeństwie. Człowiek wyrzucony na własną prośbę, w imię swoich wielkich racji i myśli, które tak naprawdę nie były niczym ważnym. Ot, procesami chemicznymi zachodzącymi w jego głowie. Jego głowie, niczyjej innej tylko tej należącej do niego. Był sam dla siebie, dla nikogo innego. Myśli, słowa, przekonania – nie było człowieka, który mógłby je poznać, nie było nikogo, kogo umiałby wyłowić teraz z tłumu. Nikogo, kto chciałby być wyłowiony.

Tak jak myślał, nastał koniec jego marnej egzystencji. Teraz był już tylko człowiekiem, bez świadomości. Nic nie miało znaczenia. Nie wiedział, kiedy dokładnie to się skończyło. Pamięć, straciła sens. Po co zapamiętywać coś, skoro teraz wydaje się to po prostu niemożliwe.

Miała blond włosy, trochę za ramiona, błękitne oczy, białą cerę. Była dość wysoka, często uśmiechnięta. Zdecydowanie za często. Dość naiwna, dobra, przemiła. Lubił ją, czuł do niej wielką sympatię. Kiedyś. Teraz, była obca. Chyba jedyna osoba, którą stracił nie na swoje życzenie, nie przez swoje zachowanie. Ale czy to miało znaczenie? Jakiekolwiek. Czuł się zupełnie jakby nigdy jej nie znał. Może gdyby wtedy nie rozstali się na tak długo teraz nie byłby tym, kim był. Albo raczej byłby czymś, czymkolwiek.

Wsadził głowę pod kran z zimną wodą, zamknął oczy…

 

 

 

 

19 września 2003   Komentarze (12)
< 1 2 3 4 >
Anarch | Blogi