Story #2
Wyspa, odizolowany świat z własną społecznością i historią. To miejsce spokoju, pełne osobliwości, nowych rzeczy, cudów. Ta była na swój sposób okrągła z jednym tylko cyplem wysuniętym głęboko w morze. Brzeg był wysoki, postrzępiony, odgrodzony skałami. Jedynie niedaleko cyplu, plaża stawała się przyjazna a zbocze łagodnie schodziło w dół. 'Tak, tu będzie dobre miejsce' - pomyślał. Usiadł na kamieniu, popatrzył na wzgórze na którym w znacznej odległości rozsiane były niewielkie chatki. Były dziwne, coś w nich niepokoiło.
Zapadał zmrok, chłopiec wyatrywał w wodzie czegoś szczególnego. Łodzi, świecących żyjątek lub latarni morskiej. Morze było martwe, nie widział w nim nic prócz atramentowo czarnej otchłani. Znów popatrzył na zbocze, w domach zaczynały palić się światła. Jednak było tam coś nierealnego, sztucznego, nie pasującego do obrazu wioski. Może chodziło o fakt, że oświetlonych było tylko kilka domów, zaś reszta wydawała się opuszczona lub widok jaki człowiek uzyskiwał przy pierwszym spojrzeniu na cały obrazek. Światło odbijało się w wodzie długą poświatą tworząc krzyż, reszta wzgórza pogrążona w ciemności odstraszała wszelkich wędrowców. Było jeszcze coś, zdala od wszystkich tych domków zarówno ciemnych jak i jasnych, stała mała drewniana chatka. Zdawała się być oderwana od reszty. Znajdowała się osamotniona prawie na samej górze wzniesienia, a obecności właściciela świadczyło słabe światło świecy.
Chłopiec jeszcze raz ogarnął wzrokiem zamieszkaną część wyspy.
'Zobaczymy' - pomyślał. To było to, tu miał nadzieję odnaleźć to czego szukał. Nie wiedział dokładnie o co chodzi ale miał uczucie, że jeśli to znajdzie będzie wiedział, że to właśnie to. Wyspa, jej mieszkańcy, klimat, całkowita odmiana od otaczającego świata. Tu czas nie płynął tak szybko jak gdzie indziej na ziemi. Tu ludzie nie śpieszyli się do pracy, ani nie stali w korkach po to by dojechać do supermarketu. Tu wszystko było inne, specyficzne. Człowiek czuł, że żyje dla siebie nie dla innych. Mógł bardziej zrozumieć to co było w nim i to co było sensem jego bytu.
'Zobaczymy' - powtórzył jeszcze raz chłopiec uśmiechając się i odchodząc od brzegu, gdzie woda spokojnie chlupała w szczelinach między skałami.