Story #40
Powieki się otworzyły, światło wpadło w nieruchomą źrenicę i zatrzymało się na siatkówce oka nie wiedząc gdzie udać się dalej. Chciały znów opaść, drgały, wysyłając nieustanne sygnały do mózgu. Gałka oczna nie poruszała się, zupełnie jakby była martwa. Nie było rozbieganego wzroku, powiek otwartych ‘na pół masztu’, czy nawet reakcji źrenicy na światło padające z naprzeciwka. Umysł był zmęczony i przeciążony. Oczy domagały się snu, jednak świadomość nawet nie brała tego pod uwagę, chciała trwać jak najdłużej.
Leżał na łóżku, z rękoma ułożonymi wzdłuż tułowia, nie ruszał się, całą swoją siłę poświęcał na to by nie zamykać powiek, jego niereagujące na bodźce oczy spoglądały w pustkę 6 centymetrów od żarówki kondensującej swój promień dokładnie nad łóżkiem.
.
Fala gorąca podążała wzdłuż kręgosłupa, do karku, boleśnie gromadząc się w głowie. Krew zalewała naczyńka krwionośne na twarzy. Oczy, mimo że otwarte nie pokazywały już obrazu. Skupił się, liczył od jednego do czterech i z powrotem, powtarzał swoje imię i nazwisko, dane historyczne, cokolwiek pozwalającego nie utracić świadomości. Ból potęgował się coraz bardziej, kark rozsadzały kolejne dozy gorąca i krwi płynącej do czaszki. ‘Jeden, dwa, cztery’, stracił przytomność, powieki zamknęły się automatycznie, ogromna fala zmęczenia ogarnęła całe ciało, leżące bezwładnie na łóżku. Oddech z początku szybki, zaczynał się uspokajać.
.
Supernowa rozbłysła tuż przed nim, po chwili stał już na łące porośniętej trawą do kolan, uginającej się pod mocnymi podmuchami wiatru. Szedł do przodu, łąka nie miała początku ani końca, od miejsca, w którym stał aż po horyzont nie było nic prócz równinnej powierzchni porośniętej zielenią. W oddali dostrzegł postać. Stał koło niej, miała krótkie włosy i sukienkę w kwiatki, stała tyłem, więc nie widział jej twarzy. Wiedział, co powinno się stać, co się stało i co dzieje się właśnie teraz. Dlatego nienawidził snów, pokazywały rzeczy nierealne, takie, jakimi nie są w rzeczywistości. To tylko fałszywe obrazy, które ludzie chcieliby zobaczyć w rzeczywistości. Nie chciał wciąż powtarzać tego samego, ani uciekać każdej nocy do świata snów, po to by przez jakiś czas ulegać złudzeniu, że wszystko jest takie, jakie on chciałby żeby było. Odwrócił się, opuścił głowę, kiedy ją podniósł wszystko się skończyło. Sny odpłynęły, podświadomość się wyłączyła, nastała pustka, której on nigdy nie zauważy.
.
Powieki się otworzyły, światło wpadło w nieruchomą źrenicę i zatrzymało się na siatkówce oka nie wiedząc gdzie udać się dalej. Opadły i otworzyły się znowu, wzrok obiegł cały pokój. Uśmiechnął się, udało mu się oszukać własną podświadomość i znegować to, co robiła. Wygrał z koszmarem fałszu w swojej głowie, który choć rzadko nawiedzał go i niepokoił umysł swoimi obrazami. Nie można żyć snami, ani imaginacją, trzeba nauczyć akceptować się rzeczywistość taką, jaką jest…