Story #42
Mrok wypełniał wszystkie zakątki pokoju, noc była już w bardzo zaawansowanym stadium rozwoju i większość istnień na wyspie spała bezpiecznie w swoich domach. Blask monitora oświetlał mu twarz i mały kawałek ściany, przy której stał. Z przyciszonej wierzy na drugim końcu pokoju sączyła się szybka muzyka, która najwyraźniej zatrzymywała się na niewidzialnej barierze obok jego głowy, nie dopływając nigdy do uszu. Była tylko po to by powietrze nie stało, martwe, w miejscu i by cisza nie dała się czuć aż tak bardzo. Siedział w wielkim fotelu biurowym z oparciem przy ścianie i nogami wyciągniętymi pod blatem. Nie ruszał się i wpatrywał cały czas w ekran, co jakiś czas jedynie przerywając tą czynność na sięgnięcie po kubek z sokiem z pomarańczy. Było to dość monotonne i na dłuższą metę przyglądanie się tej sytuacji bez zagłębiania się w szczegóły stawało się nużące.
Wstał i przeszedł do drugiego pokoju. Stanął na środku, rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu czegoś konkretnego. Otworzył szafę, przerzucił parę ubrań leżących na jej podłodze i wyjął długi koc. Później wyszedł do kuchni ciągnąc za sobą materiał, zrobił sobie herbatę i wrócił do komputera. Usiadł w fotelu, podkurczył nogi, przykrył się kocem i próbował wypić powoli swoją herbatę.
Niech obserwator zbliży się jeszcze trochę
Oglądał obraz z kamery internetowej pokazującej ruchliwą ulicę i sklepik z pamiątkami znajdujący się przy niej. Miejsce musiało być gdzieś daleko, w innej strefie czasowej, ponieważ było tam jasno. Ludzie przechodzili, zatrzymywali się przy stojaku z pocztówkami, rozmawiali, witali się, biegli gdzieś w pośpiechu lub przywoływali taksówki machając wysoko wyciągniętą ręką. Patrzył na każdą jedną osobę pojawiającą się w kadrze. To dawało dowód na to, że życie toczy się wszędzie niezależnie od najbliższego dla nas świata i tego, co zrobimy. Był to obraz milionów możliwości na przeżycie własnego życia. Ta ilość go przytłaczała, ale zarazem fascynowała…