• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum 14 marca 2004


Story #47

W zasadzie wszyscy jesteśmy tą samą osobą. Węgiel gładko i pewnie przesuwał się po kartce kreśląc coraz to mocniejsze linie podkreślające kształty powstającego właśnie domku na wzgórzu. W powietrzu unosił się zapach pomarańczowego kadzidełka, a z głośników sączyło się powolne jazz’owe granie podchodzące chwilami w stronę swingu. Mimo iż słońce świeciło tego dnia wyjątkowo często, rolety były zasunięte a stolik oświetlała mała lampka ze światłem skierowanym centralnie na środek kartki. Kiwała lekko głową w rytm muzyki. Zasadniczo, nie mogła się skupić na rysowaniu, bo po głowie krążyły jej setki myśli. Momentami były wręcz irytujące, kiedy tak przychodziły i odchodziły zanim jeszcze zostały rozpatrzone. Węgielek złamał się będąc już zbyt cienkim, aby wytrzymać coraz bardziej stanowcze ruchy ręką. Po chwili wylądował w kubeczku. Krzesło odsunęło się stanowczo, lampka zgasła, drzwi otworzyły się. Wyszła do jasnej części domu, założyła sandały.

Spacer wydawał się w tym momencie dość dobrą metodą na rozładowanie frustracji i pozbycie się przynajmniej części często bezsensownych myśli. Minęła ogródek, przeszła za dom i ruszyła zamaszyście w stronę tej niezamieszkałej części wyspy, w której znajdowały się krzyże, klif i dużo wzniesień. Można powiedzieć, że była wyjątkowo zdenerwowana i nawet się z tym nie kryła. Rzadko wyrażała emocje, jednak teraz nie miała nawet ochoty ich tłumić. Denerwowała ją sytuacja, kiedy nie mogła zapanować nad swoim umysłem, całe życie chciała być sama, samodzielna i niezależna. Teraz jej umysł robił to, co chciał a ona mogła się jedynie przyglądać. Przystanęła, w całej plątaninie wolnych słów i myśli przyszło coś jeszcze. Zwykły ciąg skojarzeń łąka, klif, on - spowodował, że przypomniała sobie to, co kiedyś powiedział. Mówił niezbyt często, to znaczy rzadko było to coś skierowanego do kogoś specjalnego. Z reguły były to ciche wyjęte z kontekstu słowa, które tylko on rozumiał. Potrafił włożyć je w puste miejsca układanki i wtedy miały one sens. Czasem jednak mówił coś więcej i wtedy kierował to do konkretnej osoby.

Możesz w ciągu jednej sekundy przeanalizować milion rzeczy. Myśli są piękne, bo pozwalają zrobić w mgnieniu oka to, na co normalnie trzeba by dużo czasu i energii. Wystarczy tylko lekko wyłączyć swoją świadomość, nie próbować myśleć słowami ani obrazami. Bez użycia tego, co znamy, na co dzień. Wyeliminowanie tego pierwiastka naszej istoty pozwala na swobodne przenoszenie się z myśli na myśl i wszystko to w ciągu paru chwil. Wspaniałe.

Spróbowała…

 

14 marca 2004   Komentarze (2)

Story #46 - Soundtrack

If today I die, And cannot deny,

The life that I live,

For what I say now,

Will befit, myself, in time.

No time to die, nor live,

No structures of a pyramid,

Nor trained horses to arise,

Surmise my position.

My words define me

As a surgically proficient baker,

A baker who now lies still,

For assuming these were my last words,

I would say absolutely nil.

 

Cool Gardens - NIL

 

14 marca 2004   Dodaj komentarz
Anarch | Blogi