RI #6
Wiewiór leżał na ziemi. Pulsujący ból przeszywał jego czaszkę biorąc początek gdzieś w okolicach lewego policzka. Był lekko irytujący na swój sposób. Co prawda każdy ból jest irytujący ale ten, był taki nie z powodu swojego istnienia ale z powodu sposobu w jaki się rozchodził. Lekki szum w głowie zaczynał ustawać. W całej tej sytuacji najbardziej wkurwiającym czynnikiem był brak jakiejkolwiek sugestii pozwalającej na wysunięcie tezy, co robi na ziemi i dlaczego tak niemiłosiernie boli go szczęka. Sugestia miała nadejść już po chwili, kiedy odwrócił głowę lekko w prawą stronę, aby wykluczyć skręcenie karku. Dokładniej nie nadchodziła a raczej odchodziła w postaci dryblasa w skórzanej kurtce, glanach i włosach ściętych na góra 4 milimetry. Szybka analiza położenia Wiewióra, dryblasa oraz słońca, pozwoliła stwierdzić mu, że definitywnie dostał przed chwilą w mordę. Poczekał aż krew odpłynie mu z głowy. Przymrużył oczy, bo słońce ponownie wychodziło zza chmury oślepiając go. Tak, zdecydowanie to był jego życiowy fart. Nie można mówić tu o pechu, w końcu skończyło się tylko na brudnych plecach, zapewne olbrzymiej piździe na lewej części twarzy i stratach moralnych. W sumie mógłby wstać i odwinąć debilowi tak, że by nie wstał nawet na sąd ostateczny, jednak nie widział ku temu większych powodów. Zawracanie sobie głowy czymś takim jak odzyskiwanie honoru było dla niego tylko kolejnym mało konstruktywnym a przez to jak najbardziej niepotrzebnym zjawiskiem na tym padole rozpaczy. Poleżał jeszcze chwilę. Pomyślał o tym, że w sumie nieźle jest móc sobie poleżeć ot tak, bez większych powodów, a ludzie nie uznają cię za włóczęgę, ćpuna ani pijaka, bo właśnie widzieli jak dostałeś ogromne uderzenie w twarz i twoim zasranym obowiązkiem ustalonym przez matkę naturę jest leżeć na ziemi i nie ruszać się. Podniósł ostentacyjnie rękę i przyłożył do głowy. W tej pozycji odczekał parę chwil. To tak żeby wszyscy dokładnie zobaczyli, że dostał i teraz próbuje się pozbierać. Ludzie czasem robią takie rzeczy nawet wtedy, kiedy mogliby po prostu wstać. Wiewiór nie widział powodu, dla którego miałby odbiec od tradycji. W końcu taka okazja nie przydarza się często. Przynajmniej nie w jego przypadku.
Wstał otrzepał się i podskakując odbiegł w stronę namiotu z piwem. Wiewiór był człowiekiem bezproblemowym, chyba dlatego żył tak długo.