RI #18
Bawi mnie wiele rzeczy, na przykład ludzie zachwycający się obcymi krajami w których jest czysto, słodko i przejrzyście. Narzekający na to jak u nas brzydko i brudno i to wszystko po kilku – kilkunastu dniach pobytu w jakimś miejscu. Jeśli mam być szczery kiedy byłem mały też się chyba tak zachowywałem. Aktualnie moje zimne podejście do tej sprawy jest traktowane jako hmmm ‘zły nastrój’ czy coś takiego. Albo upadki, podobno nie ma na świecie nic śmieszniejszego niż upadający człowiek. Ta niezgrabność z jaką ciało ludzkie wygina się aby zapobiec upadkowi. Najbardziej jednak śmieszy mnie fakt, iż mimo mnogości różnych sytuacji i przedmiotów które mogą mnie rozbawić, szczerze śmieję się rzadziej niż Jake Justice spada ze swojego motoru. W tym roku był to aż jeden raz, otoczony kilkuset tysiącami ludzi byłem skłonny cieszyć się jak dziecko ze wszystkiego. Taka jakaś magia chwili dotknęła mnie i nie chciała puścić. Miło, wesoło, przyjaźnie, przyjemnie - ot tak po prostu.
Coś mi uciekło, nie pamiętam już co, albo nie chcę pamiętać. Odnoszę wrażenie ciągłego Presque Vu. Wcale nie jest mi z tym dobrze, o nie. Ech, nie oszukujmy się, od dłuższego czasu w ogóle nie umiem ubrać w słowa tego co widzę, myślę itp. Do tego wszystkiego mam to wstrętne uczucie, że w pewnej chwili nie powiedziałem wszystkiego. Chociaż czy to by coś zmieniło?
Czasem jest już za późno by coś zrobić, o czymś myśleć lub zmienić trasę wędrówki tak aby nie natknąć się na człowieka który powiesił się w środku lasku.
‘I’ve always wondered If I can find someone like lamb in the box
Always as beautiful as …’