RI #23
Zdezelowało mi się krzesło. W pełnym tego słowa znaczeniu. Wydaje dziwne odgłosy, siedzenie wytarło się tak okropnie że już go nie ma i do tego wszystkiego oparcie się nie trzyma. Nic to. W końcu jestem człowiekiem ery IKEA i nic nie jest w stanie mnie przerazić, jeśli oczywiście jest meblem i do tego zepsutym. Ludzie stawiają sobie w życiu różne cele, mniejsze i większe, jednak determinacja do ich wykonania zanika w ciągu kilku godzin. Dlatego też człowiek znając już odpowiedź czeka na zadanie pytania – ta nietrafiona alegoria ma znaczyć, że wie już co ma zrobić ale czeka aż coś zmusi go do działania. Tym oto sposobem stanąłem przed wizją kupna nowego krzesła. Lepszego, nowszego, bardziej wytrzymałego, zarazem jednak surowszego niż moje aktualne, tak bym zbytnio się w nim nie rozleniwiał. O rozleniwianiu się jest pewna historia związana z moim dobrym znajomym który siadając w swoim krześle (bardziej przypomina fotel) za 800 zł całkowicie zapomina co miał zrobić. Chociaż… nie, znam go od 4 roku życia i zawsze tak było, nawet zanim zaczął pisać, nagrywać itp. Ale nie o tym miałem mówić. Właściwie całą historię krzesła miałem opowiedzieć w dwóch zdaniach, a tu już trochę przekroczyłem tą granicę. Tak więc, nie miałem krzesła, miałem cel, miałem powód do jego wykonania, pozostało mi tylko dokonać zakupu. Na miejscu niestety okazało się, iż moich wymarzonych siedzeń nie ma na składzie, a data dostawy nie jest znana ani miłemu panu z magazynu, ani też pani z działu krzeseł. Cóż począć, kiedy jedynym wyjściem jest zaakceptować rzeczywistość i wrócić do domu z pustymi rękami. Właściwie to nie z pustymi, miałem kubek, czerwony, szeroki kubek, z którego świetnie pije się rano kawę. W zasadzie mam już taki kubek, ale to nie to samo co mieć DWA takie kubki. Świat jest nieźle pokręcony, więc trzeba się śmiać, no nie? Dlatego też, dalej siedzę na swoim zdezelowanym krześle które piszcząc, skrzypiąc i chrobocząc, wierci mi dziury w głowie i przeszkadza w przelewaniu myśli. Właściwie może to i dobrze, dzięki temu wyszedł mi właśnie taki spontan. UuuuuuuUUuuuuUUUuuu….
‘u mnie, albo u ciebie’