Story #57
I spadł śnieg...
Świat stał się monotonny, czarno – biały, chłodny i nieprzyjazny. Najgorsza była jednak cisza, zbyt cicha nawet jak na nią samą.
Siedział na drewnianym samochodzie niedaleko parku patrząc na ośnieżoną ścieżkę z jego śladami. Zacisnął rękę jakby sprawdzając czy aby na pewno działa prawidłowo, schował ją do kieszeni. Nogą zaczął wystukiwać rytm, który już po chwili przejął pojazd osadzony na sprężynach. Kiwał głową, z daleka wyglądało to jak wesoła wycieczka po wyboistej drodze w rytm jakiejś wyjątkowo zabawnej muzyki.
I wyszło słońce...
Świat z ciemnego zmienił się w niezwykle jasny i cisza przestała być już tak denerwująca.
Powoli, małymi kroczkami, aby tylko się nie przewrócić, schodziła z kolejnego wzniesienia. Latem jest to nawet zabawne, tyle górek, pagórków za którymi można się schować przed wzrokiem innych, gdzie można robić wszystkie sekretne rzeczy, ale zimą? Niebezpiecznie śliskie, brzydkie i do tego strasznie monotonne wybrzuszenia stawały się największym koszmarem kogoś w butach o podeszwie prawie idealnie płaskiej jeśli nie liczyć tradycyjnych ozdobnych wcięć, powierzchni.
I bum...
Podniósł głowę akurat w tym odpowiednim momencie, w tej milisekundzie kiedy wszystkie drobiny we wszechświecie ułożyły się w powierzchnie tak idealne że tarcie było minimalne. Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma nic piękniejszego niż upadający człowiek. To prawda, kiedy przy kolejnym kroku jej przednia noga pojechała do przodu a tylnia nagle wystrzeliła w tę samą stronę zupełnie jakby chciała prześcignąć pierwszą, do tego ręce łapiące powietrze z taką gracją jakby dookoła znajdowało się co najmniej milion uchwytów, to było piękne.
Uśmiechnął się i odwrócił głowę, po kilku chwilach słychać było narastające skrzypienie śniegu. Usiadła obok niego nic nie mówiąc. ‘Zimą nie rosną banany’, powiedział, ‘Nie będę starała się wejść ci do głowy i dowiedzieć się, czemu akurat banany i czemu akurat teraz, w końcu to twoja sprawa’, odpowiedziała. ‘I za to cię lubię wiesz? Że nie muszę ci wszystkiego tłumaczyć, że jeżeli coś powiem to ty wiesz, że mam ku temu powody i nie koniecznie muszą być one znane wszystkim dookoła. Naprawdę’. Odwróciła twarz w jego stronę, popatrzyła na niego i powiedziała ‘dziękuję, ale nie zmienia to faktu, że zamorduję cię jeśli jeszcze raz wspomnisz o tym co stało się przed chwilą’.
I hop...