• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum 07 września 2003


Story #11

Ukrył twarz w dłoniach, próbował znów przenieść się na wysepkę. Nie mógł, ogarniała go niemoc - czuł, że traci kontrolę nad swoim życiem. Ogarniał go obłęd. Podniósł głowę i spojrzał w stronę zatoki. Mała łódka właśnie zawijała do portu. Codziennie w ten sam sposób, o tej samej godzinie i w to samo miejsce. Wypływała w nocy, zarzucała sieci i wracała – skoro świt znów wypływała, zbierała sieci i kończyła swoją pracę. Nieustannie krążąc między lądem a wodą. Był to jakiś sposób na życie, na wykorzystanie go, spożytkowanie czasu, który dostaliśmy przy narodzinach. Popatrzył na niebo, było czyste, nic nie wskazywało na to, że jeszcze niedawno pełne było szarych burzowych chmur. Lubił powietrze po deszczu, pozwalało mu odetchnąć. Czuło się wtedy świeżość otoczenia.

Jeszcze niedawno jego życie kwitło, miał pełno znajomych, grupkę kumpli, z którymi spędzał większość czasu. Jednak w miarę jak mijały lata był coraz bardziej samotny, pokochał samotność, po pewnym czasie uświadomił sobie nawet, że był samotny od zawsze. Nigdy nie miał przyjaciela, kogoś, z kim mógł pogadać o wszystkim, nigdy nikomu się nie zwierzył. A ludzie, których spotykał, byli złudzeniami. W miarę jak do grupy dochodziły nowe osoby, był spychany na bok. To praktycznie weszło ludziom w krew. Kiedy pojawia się nowa osoba, wszyscy zaczynają się nią interesować, zapominając o starych znajomych. On tego nie rozumiał. Czekał kiedyś na osobę, dla której zostawi innych. Nie znalazł. Wcześniej został sam. Opuszczony, bez nikogo. Była ona, ale ona zdawała się interesować wszystkimi i nikim. Był też chłopiec, ostatnia deska ratunku, chroniąca go przed zniknięciem, ostatnia osoba, która dawała mu potwierdzenie o tym, iż istnieje.

Pamiętał dzień, kiedy został naprawdę sam, kiedy odrzucił szansę bycia z kimś innym, kiedy pokochał i zrozumiał ideę bycia samemu, wtedy też padało.

Deszcz oczyszczał, każdy potrzebował takiego oczyszczenia, wtedy dopiero przychodziły do głowy sprawy, o których wcześniej się nie pamiętało…

 

 

07 września 2003   Komentarze (7)
Anarch | Blogi