Story #19
Słońce wpadało przez okno łagodnie rozświetlając pokój. Powietrze było ciepłe, już od samego rana. Usilne próby napisania czegokolwiek na kartce kończyły się fiaskiem. Wstała, odłożyła długopis, popatrzyła na pustą kartkę i wyszła z domu. Nie ma nic tak sprzyjającego pisaniu jak oglądanie świata, kiedy nic nie zakłóca spokoju. Przeszła dróżką koło zagajnika, na trawie wciąż jeszcze była rosa. Szła w stronę „dziurawych” kamieni. Miejsca, w którym myślało się jej najlepiej. Słońce unosiło się nieśmiało na niebie, jednak jego promienie dawały poczucie przyjemnego ciepła na skórze. Weszła pod górę, przeszła przez zwały płaskich kamieni. Usiadła, zwiesiła nogi w dół, ręce położyła do tyłu, oparła je na ziemi, podniosła głowę w stronę słońca zamknęła oczy. Płynęła w myślach, łagodnie, spokojnie. Kołysana przez łagodny wiatr i otulana promieniami słońca.
Otworzyła oczy, akurat przelatywał klucz ptaków. Były wolne, sunęły tam w górze, w grupie, będąc wolne. Ona nigdy nie była wolna w grupie. Zawsze znalazł się ktoś, kto chciał nią dyrygować, a ona nie mogła mu się sprzeciwić. Wybiła się z grupy, ale teraz też nie byłą do końca wolna od wszystkiego. Prawdziwie wolny może być tylko ptak, który nie czuje na sobie żadnego nacisku, ani z dołu, ani z góry. Ptak może bez przeszkód poruszać się we wszystkich trzech wymiarach. Odbywać swój podniebny taniec bez żadnego skrępowania, z pełną gracją. Człowiek ma do dyspozycji tylko szerokość i długość, a każda próba poruszania się w trzeciej płaszczyźnie kończy się upadkiem na ziemię. Chciałaby być ptakiem, czuć wiatr otaczający jej ciało ze wszystkich stron, móc wzbić się w górę i lecieć daleko, nie patrząc na to, co jest na dole. Mogłaby pójść wszędzie, zobaczyć wszystko. Nikt by jej nie zakazał. Nic by jej nie ograniczało. Nie musiałaby wrócić do domu na umówioną godzinę, nie musiałaby wspinać się po skałach. Wystarczyłoby tylko raz machnąć skrzydłami.
Zamknęła oczy jeszcze raz, w myślach była wśród chmur…..