• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum 08 kwietnia 2004


RI #2

Klucznik szedł przez środek wielkiej hali mijając ogromne kolumny wyrastające majestatycznie z ziemi i ginące gdzieś w ciemności sklepienia. Ich cienie padały na posadzkę oświetlaną przez kaganki ustawione na wysokich kijach, przecinały ją i wpadały na przeciwległy rząd. Odgłos pobrzękujących kluczy roznosił się po wszystkich nawet najmniejszych zakątkach, wtórny, przeszywający, martwy. Mężczyzna szedł dalej zdecydowanym krokiem. Gdzieś niedaleko zgasł płomyk, ponieważ odcinek był znacznie ciemniejszy. W zasadzie wszystko dookoła było ciemne, jakby specjalnie osmalone. Na suficie znajdowały się kiedyś malunki, prawdopodobnie zachowały się do teraz, niestety konstruktor nie przewidział, że na takiej wysokości nie będą widoczne. Katedra z zewnątrz wydawała się znacznie mniejsza, jednak w środku jakby puchła w miarę jak człowiek szedł jej korytarzami.

Schody zbiegały w dół wkręcając się w podłogę. Dziura w podłodze wyrastała natychmiastowo i niespodziewanie z racji tego, że ciemność ograniczała widzenie do kilku metrów. Z jej wnętrza czuć było podmuchy chłodnego powietrza. Klucze zmieniły rytm pobrzękiwania. Opierając się prawą ręką o ścianę sunął w dół. Stopnie były oświetlone światłem, którego źródła nie dawało się zlokalizować. Dłonią przesunął po płaszczu, znalazł uwypuklenie przy pasku, po czym ścisnął klucze jakby dla upewnienia się, że są na swoim miejscu.

Kamienne posągi stały w pozycjach jak najbardziej nieprzystosowanych do bycia uwiecznionymi w kamieniu, większość z nich była przygarbiona, a głowę wraz z twarzą skrywały kaptury. Kamienne wrota zdawały się szeptać, cicho, tak aby nie dało rozróżnić się pojedynczych wyrazów. Były rzeźbione w skale, jeżeli można mówić o rzeźbieniu płaskiej powierzchni. Ze wszystkich drzwi, jakie widział klucznik te były najubożej ozdobione. Prócz żelaznego zamka zakłócającego idealnie gładkie prawe skrzydło. Nie było widać zawiasów. Ale było miejsce na klucz, każde wrota da się otworzyć. Sięgnął po pęk kluczy, przeglądał je przez chwile. Ręka zawahała się wybierając odpowiedni. Dotknął dziurki jakby to miało podpowiedzieć mu, który z kluczy jest prawidłowy.

Źrenica rozszerzyła się, ale nie przestała tak jak zwykle na granicy tęczówki. Białka zmętniały, pod wpływem czarnej kropli wdzierającej się do nich. Oczy zmieniły się w ciemne punkty. Skóra stwardniała, popękała i zszarzała.

Wszystkie drzwi mają swoje klucze, czasem bywa, że nie mamy tego odpowiedniego.

 

08 kwietnia 2004   Komentarze (5)
Anarch | Blogi