Story #52
Lato, ciepłe promienie słońca ogrzewające ciało każdego dnia, ludzie przechadzający się po ulicach, kwiaty na wszystkich wzgórzach, dzieci wesoło skaczące na placach zabaw, no i smak soczystych, dojrzałych malin. Radosne, wysokie, powolne i wydłużone dźwięki w jej słuchawkach pomagały w skupieniu się, wyciszeniu. Muzyka lekko wpływała w głąb świadomości ocierając się o duszę, wibrując w niej. Siedziała na trawie niedaleko wzgórza z trzema krzyżami, miała zamknięte oczy, uśmiechała się - szczerze, szeroko, z satysfakcją. Może to przez słońce świecące jej w twarz, może przez atmosferę jaka panowała dookoła albo przez spokój jaki zagościł w jej środku przez ostatni rok. Poukładała się, przemeblowała całe swoje dotychczasowe życie i prawa nim rządzące. W końcu, zrozumiała niektóre z dręczących ją rzeczy.
Gdzieś dalej, zupełnie niezależnie od tego co działo się na polanie, łódka podskakiwała unoszona przez fale, sklepikarz pozamiatał podłogę w swoim sklepie a staruszka na straganie z owocami spryskała je wodą. Świat toczył się powoli po swojej drodze do nikąd, w nim rozgrywały się historie, ludzie żyli sobie zwyczajnie lub robili coś zupełnie niezwykłego. Wszystko na swoim miejscu w teatrze życia.
Podniosła ręce do góry, położyła się na ziemi, rozkładając je na boki. Zanurzyła się w swoich myślach podczas gdy jej skórę muskały źdźbła trawy. Czasem nie potrafimy zrozumieć dlaczego czujemy się akurat tak a nie inaczej. Przeskakujemy od jednego stanu do drugiego, cieszymy się, a za chwilę płaczemy gdzieś w kącie ukrywając twarz w dłoniach. Co zrobić, gdy chcemy żyć, kiedy wszystko wydaje się takie przejrzyste, wesołe, poukładane. Staramy się łapać te ulotne chwile kiedy huśtawka nastrojów jest wychylona w tę odpowiednią stronę. Bo to pięknie jest, czuć, doświadczać i widzieć:
Wszystko na swoim miejscu w teatrze życia