• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum lipiec 2003, strona 2


< 1 2 3 >

S(hort) T(hought) #41

“When you gonna wake up your mind?

                                               When you gonna love you as much as I do”

 

Monotematycznie, ale przed ostatni raz - Siedzieli na ławce, on i ona, znali się już dość długo, można powedzieć, że się zaprzyjaźnili. Zmierzchało już, widać było ostatnie promienie prześwitujące przez liście, teraz barwiące się na czerwono, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, aby za chwilę - po zachodzie, stać się czarnymi plamami przesłaniającymi niebo. Rozmawiali, ona jak zwykle stawiała pytania i stwierdzenia, on od zawsze stawał na stanowisku przeciwnym do jej poglądów, a na pytania odpowiadał niedokładnie, z wieloma niewyjaśnionymi sprawami, o które ona nie chciała już pytać. Znów powiedział coś śmiesznego, a raczej coś, co jego bawiło tylko trochę, zaś ją irytowało w miły sposób. Popatrzyli na siebie, spojrzeli w swoje oczy, tak jak często to robili. Myślał, jak zwykle myślał, nie mógł przestawać myśleć, doszedł nawet do pewnej perfekcji w „nieprzestawaniu”. Czasem rozmawiając na jeden temat, myślał, o czym innym, zaś czasem myślał tak intensywnie i głęboko, że z trudem było go później zrozumieć. Jego umysł, był jego hermetycznie zamkniętym światem, do którego nie wpuszczał nikogo, nikogo z góry zakładając, że nie zostanie zrozumiany. Umiał poznawać sposoby myślenia innych ludzi, umiał przewidzieć ich myśli. Wierzył, że każdy myśli według klucza i na tej podstawie układa siebie i swoje reakcje. Jednak, kiedy patrzył w jej oczy, przypominał sobie, że nigdy nie poznał jej klucza, nigdy nie mógł jej przewidzieć. Zdawało się, że czasem wyłączała swój mózg i istniała bez niego zaś, kiedy już myślała, jej myśli błądziły chaotycznie, a ona nie mogąc ich złapać imała się różnych zajęć, wymyślała coraz to nowsze pytania, lub rozmawiała z nim. Zetknęli się czołami, aby spojrzeć sobie w oczy jeszcze bardziej (jak to często robią przyjaciele), uśmiechnął się, odpowiedziała mu tym samym. Zetknęli się ustami, odwrócili się od siebie, „przepraszam, nie chciałem” powiedział, „nie to moja wina” odpowiedziała mu ona….

 

(Rarely have dreams – Hate them)

 

(hed)p.e. - Jesus

 

07 lipca 2003   Komentarze (7)

S(hort) T(hought) #40

Pożegnał się z przyjaciółmi, umówił na grill’a, był szczęśliwy, bo wiedział, że jutro wszystko zakończy i będzie mógł rozpocząć wszystko od nowa. Wszedł do domu, włączył telewizor, w kuchni zapalił gaz pod mięsem, które miał zjeść na obiad. Przebrał się z garnituru, starał się o niczym nie myśleć, i jak zwykle w takich chwilach myślał o czymś, nikt nie wie, o czym, bo to były jego własne prywatne myśli, których ani on ani ona nie mogli mu zabrać. Usiadł przed telewizorem, zapisał na kartce, co musi kupić na grill’a i na odwiedziny młodszej koleżanki z przyjaciółmi. Włączył komputer, odebrał wiadomości, odpisał na mail’a i potwierdził obecność na grill’u. Wysłał sms’y, puścił muzykę. Odpłynął…..

Obudził się, muzyka już nie grała, zdrz4emnął się tylko 15 minut. Wstał poszedł do kuchni wziął sznurek, bawił się nim, powiązał na nim supełki. Wszedł do łazienki, rozebrał się, a sznurek położył na pralce. Odkręcił ciepłą wodę, wszedł do kabiny…..

 

Weszła do mieszkania, miała jeszcze do niego klucze, z prawnego punktu widzenia jeszcze należało do niej. Telewizor był zgaszony, na stole stał gotowy obiad. Położyła kurtkę w przedpokoju na szafce, weszła do małego pokoju, sprawdziła makijaż i włosy. Weszła do łazienki….

 

Wykąpał się, wziął sznurek, przywiązał do prysznica, umył zęby (nienawidził nieświeżego oddechu), znów wszedł do kabiny, wiązał coś na sznurku, założył go na głowę i opadł na nim bezwładnie…

 

Nawet nie krzyknęła….

 

 

 

Znowu dziś widzę zachód słońca

Znowu udało się doczekać końca

Mniej szczęścia mieli, ilu ich było?

Nie wiem, nawet ich nie liczyłem

 

Codzienne żniwo swoje zbieram

Kres podróży każdego dnia

BYĆ czy MIEĆ takie dwa pytania

…

 

Bim Bom Ba Bim Bom

 

 

(His Liberation)

 

04 lipca 2003   Komentarze (9)
< 1 2 3 >
Anarch | Blogi