Szła powoli podśpiewując sobie Cure'owe Foxy Lady. Nie ważne, że ta piosenka nie pasowała ani do chwili, ani do niczego innego co miałoby związek z nią lub tym co ją otaczało. Miała po prostu ochotę zanucić Foxy Lady i tak też robiła. Ulica łagodnie zakręcała w dół doliny. Dzień był przyjemny. Ciepły, słoneczny, jednak nie za gorący. Wiatr lekko rozwiewał pranie na sznurkach, porozciągane sukienki małych dziewczynek i wstążki we włosach lalek. Nie były to podmuchy zrywające nakrycie głowy, a jedynie orzeźwiające przy każdym zetknięciu ze skórą. Szła w dół, słowa piosenki już dawno się skończyły, teraz tylko nuciła melodię. Wciąż powtarzała, że nie zna się na melodiach i muzyce, a jednak kiedy nikt nie patrzył śpiewała i nuciła. Zupełnie jakby nie słuchała samej siebie i tego co mówi na temat swojej muzykalności.
Patyk szybko wirował między palcami w chaosie uporządkowanym na tyle by mógł się powtarzać gdzieś w nieskończoności. Palce szybko zmieniały swoje pozycje, wyginały się by już po chwili przyjąć patyk i popchnąć go dalej. Zajęcie wymagające koordynacji i skupienia, którego zadaniem było po prostu zabijanie czasu. W sumie to nawet trochę zabawne, że wciąż tylko wynajdujemy nowych ‘zabójców czasu’, a jeszcze nikomu nie udało się znaleźć czegoś co by go wskrzeszało.
Wyspa to magiczne miejsce, niezależnie od tego ile by się na niej mieszkało i tak nigdy nie pozna się jej wszystkich zakamarków i dróżek. Wszystko ulega zmianom, transformuje się szybciej niż można sobie to przyswoić. Ścieżki giną i pojawiają się w ciągu jednej zimy bądź lata. To po czym szła ona i to obok czego siedział on, było tylko wydeptaną trawą. Kto wie jednak co stanie się z nią za dwa tygodnie, czy ktoś nie upodoba sobie jej jako najbliższej drogi do jakiegoś miejsca.
Spojrzeli na siebie, na twarzach nie pojawiły się żadne emocje. Minęła go i znów zaczęła coś sobie nucić, on nawet nie przestał obracać patykiem.
Czasem po prostu trzeba od siebie odpocząć.