• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Najnowsze wpisy, strona 28


< 1 2 ... 27 28 29 30 31 ... 78 79 >

Story #42 - Soundtrack

Take all your problems
And rip em apart
Carry them off
In a shopping cart
And another thing you
Shouldve known from the start
The problems in hand
Are lighter than at heart

 

The White Stripes – Little Acorns (Part)

 

13 lutego 2004   Dodaj komentarz

Story #43

Śnieg skrzypiał pod nogami, słonce schowało się już za horyzontem, ludzie przechodzili gdzieniegdzie podziwiając ozdoby w oknach sąsiadów. Uliczka była długa, z obu stron najeżona małymi drewnianymi domkami ze szpiczastymi dachami obsypanymi śniegiem i ozdobami wszędzie tam gdzie dało je się umieścić. Latarnie uliczne oświetlały okolicę i śnieżnobiałe chmury nad nią. Szedł z głową spuszczoną w dół i rękoma w kieszeniach kurtki. Myśli stały w miejscu, mrużył oczy obserwując czubki swoich butów. Dookoła była prawdziwa zima. Podniósł wzrok, ulica wydawała się zamglona, zwężona, chmury przesuwały się szybko po niebie, ludzie przechodzili obok zupełnie jakby nie istniał. Czas zwolnił, ciągnął się jak toffi. Ręce zwisały teraz w dół poruszając się razem z ciałem. Kurtka była rozpięta a szalik odwiązany. Skręcił w jedną z mniejszych uliczek. Podszedł do wystawy, spojrzał na nią, jego twarz odbijała się niewyraźnie w szybie. Lustro jest bardzo ważne, patrząc w nie widzimy swoją twarz jednocześnie jednak patrzymy jakby na inną osobę, której myśli znamy. Lustra mają magiczną moc, podobno kradną część osoby. Odbicie pozostaje aż do momentu, kiedy wyjdziemy poza ramę, wtedy odbicie odchodzi, czasem gubiąc się gdzieś po drodze. Patrząc na swój obraz łatwiej jest nam się ocenić. Oczy i reszta twarzy tak sprytnie ukryte przed nami przez większość dnia są teraz widoczne, zdradzają nas.

Przytknął czoło do szyby, ręce nakrapiane były popękanymi krwinkami, wystukiwały na gładkiej powierzchni jakiś rytm. Podniósł je, spojrzał. Nic nie czuł, nie było zimno, nie było bólu ani nawet myśli. Tabletki przeciwbólowe czynią cuda. Zagłuszają wszystko to, co w życiu codziennym dociera do nas ze wszystkich stron. Wyciszają bodźce, a tym samym odgradzają nas od rzeczywistości. Pozwalają zapomnieć o bólu a jednocześnie i o reszcie życia…

…

Damn somethin’ more should be here, I think Physically handiccaped

 

13 lutego 2004   Komentarze (5)

Story #42

Mrok wypełniał wszystkie zakątki pokoju, noc była już w bardzo zaawansowanym stadium rozwoju i większość istnień na wyspie spała bezpiecznie w swoich domach. Blask monitora oświetlał mu twarz i mały kawałek ściany, przy której stał. Z przyciszonej wierzy na drugim końcu pokoju sączyła się szybka muzyka, która najwyraźniej zatrzymywała się na niewidzialnej barierze obok jego głowy, nie dopływając nigdy do uszu. Była tylko po to by powietrze nie stało, martwe, w miejscu i by cisza nie dała się czuć aż tak bardzo. Siedział w wielkim fotelu biurowym z oparciem przy ścianie i nogami wyciągniętymi pod blatem. Nie ruszał się i wpatrywał cały czas w ekran, co jakiś czas jedynie przerywając tą czynność na sięgnięcie po kubek z sokiem z pomarańczy. Było to dość monotonne i na dłuższą metę przyglądanie się tej sytuacji bez zagłębiania się w szczegóły stawało się nużące.

Wstał i przeszedł do drugiego pokoju. Stanął na środku, rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu czegoś konkretnego. Otworzył szafę, przerzucił parę ubrań leżących na jej podłodze i wyjął długi koc. Później wyszedł do kuchni ciągnąc za sobą materiał, zrobił sobie herbatę i wrócił do komputera. Usiadł w fotelu, podkurczył nogi, przykrył się kocem i próbował wypić powoli swoją herbatę.

Niech obserwator zbliży się jeszcze trochę

Oglądał obraz z kamery internetowej pokazującej ruchliwą ulicę i sklepik z pamiątkami znajdujący się przy niej. Miejsce musiało być gdzieś daleko, w innej strefie czasowej, ponieważ było tam jasno. Ludzie przechodzili, zatrzymywali się przy stojaku z pocztówkami, rozmawiali, witali się, biegli gdzieś w pośpiechu lub przywoływali taksówki machając wysoko wyciągniętą ręką. Patrzył na każdą jedną osobę pojawiającą się w kadrze. To dawało dowód na to, że życie toczy się wszędzie niezależnie od najbliższego dla nas świata i tego, co zrobimy. Był to obraz milionów możliwości na przeżycie własnego życia. Ta ilość go przytłaczała, ale zarazem fascynowała…

 

07 lutego 2004   Komentarze (3)

Story #41 - Soundtrack

Outrun the fight
I use to hide
in quiet places

I'll rephrase my cry
For I would keep on wondering
the rest of my life

You're all moving too fast
My biggest fear is
that we'll never ever last

I know, it's not that easy
Let's hit the brakes

Don't take no time
Unless there's a crime
to be committed

I guess we lost our faith
While we stand and wait
untill nothing ever happens

I know, it's not that easy
Let's hit the brakes

 

The Gathering - Rollercoater

 

07 lutego 2004   Dodaj komentarz

Story #41

Zapach kawy z kubka unosił się w powietrzu. Lubiła ten kubek, był gruby, zielony i zawsze wydawał się być ciepły. Siedziała na dużym krześle przy stole, nogi zwisały jej w powietrzu, ręce miała skrzyżowane i ułożone na stole, na nich opierała podbródek. Patrzyła jak cieniutka strużka rozgrzanego powietrza ulatuje z kubka. To było uspokajające w całej swej monotonii. W pokoju było ciemno, wszystkie rolety były porozwijane. Półmrok, cisza i aromat kawy tworzyły bardzo dobrą atmosferę do myślenia lub po prostu odpoczynku. Odpoczywała już tak dwa dni, w odosobnieniu. Musiała odizolować się na jakiś czas od świata, który zaczynał ją męczyć. Zamknęła oczy i znów wyłączyła się na chwilę. Otworzyła je wyprostowała się, wzięła kubek i sączyła kawę małymi łyczkami. Odwróciła się w stronę małej drewnianej szafki z przeszklonymi drzwiami. Popatrzyła w swoje odbicie. Odłożyła kubek i przysunęła się z krzesłem trochę bliżej prowizorycznego lustra. Przyjrzała się samej sobie, uśmiechnęła.

Wiele razy prowadziła ze sobą rozmowy. Nie na głos, wstydziła się swojego głosu, w myślach. Zdawało się, że była jedyną osobą, która mogła zrozumieć ją samą. Odnosiła takie wrażenie za każdym razem, kiedy widziała swoje oblicze. Uśmiechała się wtedy jak na powitanie przyjaciela, osoby bardzo ważnej. Wykluczając stronę przeciwną rozwiązywała problem konwersacji i zrozumienia. Nie musiała czekać na odpowiedź drugiej osoby, ponieważ znała ją jeszcze przed wypowiedzeniem pytania. Takie zmechanizowanie potrzeby kontaktu dawało pewną swobodę, ale też ograniczało jej umysł do jednego tylko wariantu.

Zdawała sobie z tego sprawę i jakkolwiek indywidualna byłaby jej osobowość nigdy nie dopuściłaby, aby to wszystko poszło za daleko. Wstała, wypiła resztkę kawy, nałożyła sandały i wyszła z domu. Szła dróżką na wprost aż do rozwidlenia, w dół i w górę. Miała dwie możliwości, aż dwie możliwości. Ruszyła w górę, widziała, że siedzi na schodach przed domem.

Żyjąc z innymi, dzięki kontaktom i rozmowom tworzymy samych siebie i swoją osobowość poprzez obraz nas samych powstający w głowie innej osoby. Będąc samemu wyzbywamy się swojego człowieczeństwa i ograniczamy nasze JA do jednej tylko osoby, nas samych…

 

02 lutego 2004   Komentarze (2)
< 1 2 ... 27 28 29 30 31 ... 78 79 >
Anarch | Blogi