Story #36
W pokoju było ciemno, idealnie ciemno, bez żadnych cieni, kształtów lub przynajmniej małych rozjaśnień. Wzrok czuł się niepotrzebny i odchodził w zapomnienie, w wyniku ciszy słuch robił to samo. Wyłączyła się, była w stanie przyjemnej nieświadomości własnego istnienia. Myśli nie istniały, jej świadomość też, była tylko ciałem w danym miejscu i czasie. To tak jak czasem człowiek położy się do łóżka, a za chwilę budzi się, patrzy na zegarek, który pokazuje, że minęło około 30 minut od momentu, w którym zamknął oczy. Nie śnił, a nie pamięta tego, co robił. Na zewnątrz świat też jakby osunął się w ‘nieistnienie’, czy to za sprawą temperatury, czy tego, że w powietrzu czuć było senność. Od czasu do czasu z szarego nieba spadał mały puszek pojedynczych gwiazdek śniegu. Nie wielkich połączonych w płatki, a maleńkich gwiazdek o różnych wzorach. Ludzie myślą, że wiedzą jak zachowuje się śnieg, że znają mechanizm powstawania wzorów i że niemożliwe jest, aby powstały dwa takie same. Posługują się jedynie przypuszczeniami, które po pewnym czasie stają się prawdą w ich umyśle. Nie dostrzegają nieudolności całej tej teorii, która zakłada, że jeśli jest nieskończona ilość możliwości, to niemożliwym jest powtórzenie się schematu.
Otworzyła oczy w jednej chwili jej pusty umysł wypełniła myśl, rozlewając się po nim niczym woda po pustej szklance, odbijając się od ścian ożywiała ją coraz bardziej. Myśli krążą, oscylują wokół ludzi. Czasem uciekają, aby wrócić w najmniej oczekiwanym momencie. Nie są to pojedyncze słowa, obrazy, a całe rzędy zdań, procesów. W jednej chwili są w stanie określić to, co człowiek mówiąc, robiłby przez długi czas.
Myśli oscylują, czekając na okazję, aby się ujawnić, są przy każdym człowieku, w każdej chwili jego życia, zawsze gotowe, czekające na odpowiedni moment, który może nigdy nie nastać. Jest ich nieskończona ilość, jednak tu nikt nie zakłada, że nie mogą się powtórzyć…