• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Najnowsze wpisy, strona 35


< 1 2 ... 34 35 36 37 38 ... 78 79 >

Story #26

Chłopiec przyklęknął, patrzył na grupkę ludzi zebranych na polanie pomiędzy drzewami. Teoria głosi, że w każdym lesie jest odkryta polana, są na niej duże głazy i krótka trawa, wyglądająca zupełnie tak, jakby ktoś ją obciął przed paroma minutami (To błędna teoria, w każdym lesie są, co najmniej dwie takie polany). Byli to i mężczyźni i kobiety, najpierw stali w kółko o czymś rozmawiając, potem rozeszli się i każdy przechadzał się w tą i z powrotem wykonując przy tym różne gesty. Może to mało znaczący fakt, ale tego dnia rano padał lekki deszczyk, więc trawa była przyjemna w dotyku. Tłumaczyć to może fakt, iż byli bosi.

Nagle ktoś stanął na środku (umownie) i klasnął parę razy, po czym krzyknął coś do innych. Ci szybko ustawili się na swoich miejscach i zaczęli grać.

Była to sztuka, na pewno, nie znał jej, może napisał ją któryś z ludzi będących teraz na polanie. Grali ją jakby była życiem, nie było tutaj wykrzykiwania kwestii, nie było nadmiernego gestykulowania lub wyolbrzymiania emocji, po to by widz zrozumiał prawdziwe intencje aktora. To była gra dla samej gry, o wiele wspanialsza od wielu przedstawień wystawianych w słynnych salach teatralnych. To, co czyniło całe to widowisko wyjątkowym, była naturalność, którą tak trudno zobaczyć we współczesnej „sztuce”.

Aktorzy i Artyści próbują być coraz bardziej oryginalni, coraz bardziej niepowtarzalni, że dochodzą do pewnego rodzaju paranoi związanej z przenośniami i abstrakcyjnym myśleniem. Potrafią głupiego Pinokia wystawić tak, że człowiek zupełnie nie wie, co się dzieje, bo nagle na scenę wychodzi człowiek z kubkiem na głowie i twierdzi, że jest wielbłądem. Inny przykład, sztuka współczesna. Wystarczy wziąć kawał drutu, przykręcić trzy śruby i powiesić kapelusz. Potem posiedzieć chwilę i wymyślić, co to niby ma być, a kiedy przyjdą inni ludzie to powiedzieć im, ze wyraża to „tęsknotę człowieka, za poznaniem sensu życia, przedstawianym tu jako kapelusz”. Nie, to nie była dla niego sztuka, tak samo jak nie był nią obraz czterech puszek w czterech kolorach. Sztuka to umiejętność przedstawienia świata rzeczywistego tak, aby druga osoba miała trudności z rozpoznaniem go od oryginału.

Ci ludzie właśnie to robili, grali życie, nikt nigdy nie uczył ich aktorstwa, polegającego na wykrzykiwaniu, abstrakcyjnym myśleniu i twórczym zachowaniu - i to było ich atutem…

 

29 października 2003   Komentarze (6)

Story #25

Dziewczynka przebiegła przez hol w stronę kobiety stojącej przy drzwiach. Przytuliła się do niej i mocno uścisnęła. Były ferie, na dworze gęsta pokrywa śniegu otaczała wszystko dookoła. Było szaro, ale jednak nie sprawiało to, że człowiek popadał w przygnębienie. Dziewczynka zamknęła oczy, chciała myśleć o lecie, o ostatnim lecie, o tym jak było przyjemnie wtedy kiedy wszyscy razem byli na plaży, kiedy budowali zamki z piasku. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach, nie mogła ich powstrzymać. Rzadko płakała, umiała zapanować nad uczuciami, jednak teraz czuła tą nieprzyjemną gulę w gardle niepozwalającą na mówienie bez uronienia choćby jednej łzy. Scisnęła swoją rodzicielkę jeszcze bardziej. Ta spojrzała w dół na swoją małą córeczkę. ‘Co się stało?’, ‘Chcę jechać z tobą’, ‘Pojedziemy jak wrócisz od babci – dobrze?’

Dziewczynka znów zamknęła oczy starając się nie rozkleić do końca. Myślała o tym, co się ostatnio działo. Chociaż była tak mała, już ocierała się o sprawy, które często nawet dla dorosłych są za ciężkie. Pozbawiono ją tego, co kochała, tego, co od zawsze było w jej życiu, a teraz w ciągu zaledwie dwóch miesięcy jej dotychczasowe życie się skończyło. ‘Dobrze’ powiedziała, otarła łzy i poszła po torbę, by następnie wybiec z domu, wsiąść do czerwonego samochodu jej ojca i pojechać.

‘Nie, niedobrze. Nie chcę jechać z tobą, nie chcę jechać z tatą, nie chcę myśleć o was osobno. Kiedy mówię, że chcę z tobą jechać to znaczy, że chcę żebyś pojechała ze mną i z tatą. Nie osobno, razem. Rozwodząc się, rozpieprzyliście mi życie, zburzyliście spokój. Teraz mówię albo o mamie albo o tacie, nigdy już nie powiem moi rodzice, mogę mówić oni, jako dwoje obcych sobie ludzi.’

Gdyby mogła mieć wtedy więcej lat, gdyby była mądrzejsza, gdyby jej myśli nie biegały tylko wokół najbliższych przyziemnych spraw. Wtedy powiedziałaby im wszystko, co chce. Powiedziałaby im to, co teraz, często powtarzała w swojej głowie. Nawet osobno potrafili zabić jej osobowość. Gdyby wtedy była taka, jaka była teraz, pokazałaby im, co czuje. Nie byłoby naiwnych dziecięcych odpowiedzi. Byłyby prawdziwe słowa. Przewróciła się na drugi bok, nie chciała o tym myśleć, jednak i tak od czasu do czasu dopadało ją to wspomnienie. Żałowała wtedy, że nie odpowiedziała nic prócz głupiego ‘dobrze.

Dorośli są tacy mądrzy i inteligentni, jednak rzadko myślą nad konsekwencjami swoich czynów…

 

 

23 października 2003   Komentarze (9)

Story #24 - Soundtrack

All your dreams are made
When you're chained to (your) mirror with (your) razor blade
Today's the day that all the world will see
Another sunny afternoon
(I'm) walking to the sound of your favorite tune
Tomorrow never knows what it doesn't know too soon

Need a little time to wake up
Need a little time to wake up wake up
Need a little time to wake up
Need a little time to rest your mind
You know you should so I guess you might as well

What's the story morning glory?
Well
(you) need a little time to wake up
Wake up well
What's the story morning glory?
Well
Need a little time to wake up
Wake up

(Cos) all your dreams are made
Now you're chained to the mirror with your razor blade
Today's the day that all the world will see
(It's) another sunny afternoon
Yeah I'm walking to the sound of my favorite tune
Tomorrow doesn't know what it doesn't know too soon

Need a little time to wake up
Need a little time to wake up
Need a little time to wake up
Need a little time to rest your mind
You know you should so I guess that you might as well

What's the story morning glory?
Well
Need a little time to wake up, wake up
Well
What's the story morning glory?
Well

Need a little time to wake up, wake up
Well
What's the story morning glory?
Well
Need a little time to wake up, wake up
Well
What's the story morning glory?
Well?

Oasis – Morning Glory

 

23 października 2003   Dodaj komentarz

Story #24

To był list, długi, szczery, napisany z czystej potrzeby powiedzenia komuś wszystkiego co siedziało gdzieś głęboko w człowieku skrywane przed innymi. Nie był to list pisany według jakiegoś szkolnego wzoru, nie miał wstępu, ani rozwinięcia. Cały stanowił jedną część. Od dłuższego czasu czuł potrzebę „wygadania się”, porozmawiania, poznania kogoś nowego, komu będzie mógł opowiedzieć całą swoją historię od początku, aż do teraźniejszości. Kiedy kogoś poznajemy, dowiadujemy się o nim wielu rzeczy, w miarę rozwoju znajomości zatracamy obraz całej sytuacji. Wszystko składa się z kawałków będących poszczególnymi spotkaniami. Człowiek, co jakiś czas powinien poznać kogoś nowego, aby móc powiedzieć mu wszystko jeszcze raz, w nowszej wersji, tej zaktualizowanej. Oczywiście to nie reguła, jednak tutaj reguły nie obowiązywały - potrzebował kogoś. Jedynym zastępstwem było napisanie tego uaktualnienia, przekazania go znajomej osobie. Aby odnowić więź,

Siedział na kamieniu z kartką w rękach, giął ją, zwijał, rozwijał. W miarę jak wykonywał te czynności papier stawał się zupełnie miękki i wiotki. Nie patrzył na niego, patrzył gdzieś w dal, jakby chciał zgubić myśli mówiące mu, co właśnie robi. Zupełnie jakby chciał uciec od rzeczywistego obrazu teraźniejszości.

Prawie mu się udawało, był myślami gdzieś w ciemnościach, gdzie nie było niczego. Musiał być rozkojarzony, nie mógł skupić wzroku, wtedy nie da się myśleć o teraźniejszości, wtedy w ogóle nie da się myśleć. Przez głowę przechodzą tylko pojedyncze wyrazy, słowa które nic nie znaczą jeśli nie zostają połączone w całość, jeśli nie powstawia się między nie spójników.

To był list, długi, szczery, napisany z czystej potrzeby powiedzenia komuś wszystkiego co siedziało gdzieś głęboko w człowieku skrywane przed innymi – było coś jeszcze, był tutaj w jego rękach. Kartka stawała się coraz mniej wytrzymała, zaczynały się pojawiać pierwsze dziurki, które już za chwilę w procesie dalszej dewastacji przemienią się w ogromne otwory. Tekst rozmazywał się od wilgoci znajdującej się w powietrzu. Zmiął kartkę, zamachnął się, wyrzucił przed siebie. Spadła gdzieś za krawędzią, później obijając się o ścianę zbocza podążyła w dół, aby zatrzymać się na skałach i tam rozłożyć się do końca.

To był list, który nie doszedł, bo nie został wysłany. To smutne kiedy list nie dojdzie, bez względu na powód, nie powinno tak być…

 

21 października 2003   Komentarze (10)

Story #23 - Soundtrack

a little dust never stopped me none
he liked my shoes i kept them on
sometimes i can hold my tongue, sometimes not
when you just skip-to-loo, my darlin'
and you know what you're doin' so don't even

you're just too used to my honey, now
you're just too used to my honey

and i think i could leave your world
if she was the better girl
so when we died i tried to bribe the undertaker
'cause i'm not sure what you're doin' or the reasons

you're just too used to my honey, now
you're just too used to my honey
hey, yeah...you're just to used to my honey, now

don't bother coming down
i made a friend of the western sky
don't bother coming down
you always like your babies tight

turn back one last time, love to watch those cowboys ride
but cowboys know cowgirls ride on the indian side
and you know what you're doin' so don't even

you're just too used to my honey, now
you're just too used to my honey
hey, yeah...you're just too used to my honey
you're just to used to my honey, now

Tori Amos – Honey

 

 

 

21 października 2003   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 34 35 36 37 38 ... 78 79 >
Anarch | Blogi