Story #73
Malutkie impulsy elektryczne szybko przebiegały w tą i z powrotem po swoich neuronowych autostradach. Miliony informacji dotyczących tylko jednego małego w skali całego organizmu zdarzenia były przesyłane z niewyobrażalną prędkością, Każdej akcji towarzyszy reakcja – krew tłoczyła się w okolicach skroni, malutkie cząstki organizmu otrzymały rozkaz rozsunięcia się, inne przestały istnieć tworząc ubytki w swoich miniaturowych strukturach. Skład chemiczny płynów mózgowych uległ radykalnej zmianie zapobiegając dotychczasowym procesom myślowym i kierując je na zupełnie inny tor. Mięśnie zaczęły się dusić i powoli rozluźniać, dłoń przestała być napięta. Płuca wypuściły przetrzymywane na bezdechu powietrze. Nastał spokój nieistnienia.
(…)Siedział w kącie zaciemnionego pokoju. Światło księżyca wpadało jedynie przez okno w dachu. Panowała przerażająca wręcz cisza. Tym razem nie świeciły się nawet lampki kontrolne w sprzęcie Audio. Pokój wyglądałby na opuszczony, gdyby nie on, siedzący pod ścianą. Czuł niepokój, coś nienaturalnego w środku siebie, zupełnie jak kiedyś przed kilkoma laty, kiedy następowały w jego życiu ogromne zmiany. Nie lubił zmian, od zawsze bardziej odpowiadała mu rutyna. To właśnie nie dawało mu spać i wpędzało go w ten dziwny stan. (…)
(…)Słońce świeciło mu prosto w twarz, siedziała obok niego śmiejąc się z czegoś co przed chwilą powiedział. Dookoła panowała atmosfera snu, lub jakiegoś narkotycznego stanu, kiedy wszystko dzieje się tak powoli, a człowiek ma czas na dogłębną analizę nawet czegoś tak krótkiego jak mrugnięcie okiem. Czuł jakby właśnie się obudził w zupełnie obcej sytuacji, jednak miał na tyle czasu aby już do niej przywyknąć. Popatrzył jej w twarz, wydawała mu się taka bliska i przyjazna. Chciał wyrazić to jakimiś słowami, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nic wartego powiedzenia w tej sytuacji. Wszystko brzmiało tak banalnie. Przyłożył dłoń do jej czoła. Uśmiechnął się. (…)
(…)Krople deszczu spływały jej po włosach i twarzy, wyglądała na kompletnie przemoczoną. Była taka bezbronna, samotna, potrzebująca pomocy. Odszedł od okna i zszedł po schodach. Zapalił światło i powoli przeszedł przez salon aż do drzwi wejściowych, otworzył je i patrzył na nią. Bez słowa weszła do domu, trzęsła się z zimna – stanęła na środku salonu i patrzyła na niego. Nie potrzebowali słów aby się zrozumieć, w tej właśnie chwili wszystko było jasne. Przyniósł jej ręcznik i wyszedł do kuchni zrobić im kawy. Kiedy wrócił ona dalej czekała bez ruchu.(…)
Dłoń zsunęła się z oczodołu i powędrowała w okolice ucha. Powieka lekko zadrgała, otworzyła się, światło natychmiast dostało się do oka, wlatując przez nienaturalnie wielką źrenicę. W środku jednak zgubiła drogę nie mogąc dostać się do siatkówki. Kolejne promienie wpadały do środka i również przestawały istnieć zanim dotknęły komórek światłoczułych. Organizm bezskutecznie wstrzymał ruch na wielu neuronowych autostradach tylko po to by wysłać sygnał do rozszerzonej źrenicy. Nie reagowała.
Kiedy znów zaczyna się istnieć, a rzeczywistość jest tak różna od tej którą się zostawiło, można się naprawdę pogubić. Wtedy dzieją się dziwne rzeczy, ludzie się zmieniają, stają się dobrzy lub źli. Odważni lub przestraszeni tym co właśnie widzą. Czasem ich jedno oko nie widzi już rzeczywistości a jedynie przeszłość – tak bardzo chce tam podświadomie wrócić - w miejsce gdzie wszystko było poukładane, jasne i wyraźne. Niezależnie od tego jak daleko by się znajdowało.