Story #8
Biegł pod górę, niebo ciemniało coraz bardziej. Na zachodzie widać było czerwoną poświatę. Nie miał zbyt wiele czasu, nie miał go prawie wcale, a do szczytu było jeszcze tak daleko. Wiatr był mocny, zapowiadał burzę. Niebo nie dawało tego po sobie poznać, było prawie czyste, z jedną lub dwiema chmurkami. Tak zdradzieckie w swoim pięknie, już za jakiś czas miało wybuchnąć i zrzucić na świat deszcz. Kiedy był mały bał się burzy, nie rozumiał jej, a człowiek boi się tego czego nie rozumie. Biegł wtedy pod łóżko zabierał ze sobą koc i tulił się do niego. Nigdy nie przeczekał całej burzy, zawsze zasypiał, bezpieczny pod swoim łóżkiem, ze swoim kocykiem pod głową. Teraz wydawało mu się to śmieszne. To tylko chmury deszczowe i wyładowania elektryczne. Cała ta meteorologia czyniła z burzy tylko zjawisko przyrody. Omijała jej potęgę, oceniała ją surowo, zabierała duszę.
Wbiegł na górę, podszedł na skraj klifu, zdążył jeszcze tam było. On też, siedział na skraju z nogami spuszczonymi w dół. ‘Prawie się spóźniłeś’, rzekł nawet się nie odwracając. Chłopiec nie odpowiedział, usiadł obok niego i spojrzał na horyzont. Wielki czerwony krąg słońca wisiał nad nim ostatnimi resztkami sił. Jego światło odbijało się w wodzie tworząc wielki czerwony wachlarz. Gdzieś w dali leciał ptak, jego czarny cień widoczny na słońcu, ukazywał jego wolność i niezależność.
‘Widzisz? To jest to, ludzie przychodzą wieczorami na plażę, żeby oglądać zachód słońca’ powiedział. Chłopiec widział zachody wiele razy, często był nimi zafascynowany. Coś w nich było inne, tajemnicze, przyciągające. Spojrzał na niego, siedział obok i bez ruchu spoglądał w słońce, myślał, układał zdania. ‘To się nazywa magia chwili, ludzie uważają ją za coś niezwykłego, a przecież to tylko słońce. Proste, był dzień – będzie i noc. Nie doszukuj się tu magii lub czegoś nadprzyrodzonego, bo tego nie znajdziesz. Najpierw wymyślamy sobie mity i magiczne teorie na temat słońca, a później stwierdzamy, że to po prostu skutek obrotu ziemi, nie zaś zachcianka siły wyższej, która miała ochotę zrobić coś pięknego. Jesteśmy tępym gatunkiem, zachwycamy się nad rzeczami normalnymi, które na nic się zdadzą.’. Wziął do ręki kamień i cisnął go w morze, zupełnie jakby chcąc odgonić zachód.
Chłopiec milczał dalej, tak – teorie, cała ta magia. Będąc dziećmi wszystko wydaje się takie niezwykłe, w miarę jak rośniemy czytamy, uczymy się o tym, że tak naprawdę nigdy nie posmakujemy chmur, bo są tylko małymi kropelkami wody unoszącymi się wysoko w powietrzu. Niszczymy swoje marzenia naukowymi teoriami. Zabijamy geniusz dzieciństwa, a później i tak ulegamy ‘Magii Chwili’…….