• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

anarch

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2009
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Najnowsze wpisy, strona 49


< 1 2 ... 48 49 50 51 52 ... 78 79 >

S(hort) T(hought) #30

Teraz wiem, że źle się skończył ten dzień – W najnowszym odcinku z serii: „Kolejny niezwykły (ty)dzień z anarchystą, który Jest, Jaki Jest” dowiemy się o tym jak to jest:

-żyć bez jednego oka

-jak szybko i bezboleśnie wydłubać sobie oko za pomocą wykałaczki

A teraz przerwa na reklamy.

            Szedłem ulicą, gorąco – tak mówił mi mój mózg. Wierzę mu, bo jest on jedyną rzeczą, która jest stale przy mnie, a z którą mogę się komunikować (nawet, jeśli są to tylko głupie impulsy elektryczne). Myślałem – jak zwykle. Była godzina 13:3x (nie wiem dokładnie, bo zegarek zgubiłem na Juwenaliach), szedłem po pustyni. Na dworze nie było żywego ducha. Przeszedłem przez boisko, parking i wciąż nikogo nie widziałem. Ludzie – ech, potrafimy melioryzować pustynię, potrafimy opuścić ziemię i dorównać ptakom w swobodzie lotu, jednak nie możemy nic zrobić na upał. Chronimy się w swoich norach, jak zwykłe pieski preriowe i czekamy w nich aż fala gorącego powietrza przejdzie dalej. Czymże to jest? Kolejną nieudolnością gatunku ludzkiego, wspaniałego niezwyciężonego, górującego nad wszystkim (czasem nawet nad bogiem). Wiem, wiem znów objeżdżam nasz gatunek – zupełnie jakbym się do niego nie zaliczał, albo próbował udowodnić Bogu, jaka wielka pomyłka wyszła z kawałka gliny. Chociaż, może i tak jest. Może właśnie chce udowodnić komuś, że wcale nie jest taki idealny i że ludzie też wcale nie są idealni, a nawet mają więcej wad niż zalet. Z drugiej strony jednak, nie mam władzy nad tym, o czym myślę. Próbowaliście, np. nie myśleć kiedyś o czymś, co was denerwuje? Zauważyliście, że wtedy jak na złość właśnie o tym myślimy? Kolejna z naszych ułomności, pozorna władza nad własną świadomością. To się nazywa NAD – świadomość i jest przerażająco irytujące, zupełnie tak jak trafienie na żelkę o smaku wiśniowym, kiedy na paczce napisane jest „cytrusowe” (iście homeryckie porównanie mi wyszło).

            Przeszedłem przez ulicą, wszedłem między następne bloki i na następne boisko, sklep z lodami, tłum dzieciarni chroniącej się przed upałem, pod wierzbą starsi ludzie – pewnie już dawno na emeryturze. Zapewne tak dawno, że zdążyła się im znudzić. Siedzieli na tej ławeczce, babcia i dziadek. On ubrany w długie spodnie i sweter, ona w tradycyjnym płaszczu babci osiedlowej. (Zadziwiające jak oni w tym wytrzymują) Zdawali się chłonąć świat swoim umysłem, próbowali go zrozumieć, patrząc przed siebie, na niebo, z przesuwającymi się po nim pierzastymi churami. Czasem zastanawiam się, co ja będę robił na emeryturze. Chciałbym, przeczytać wszystkie książki, chciałbym nauczyć się malować i ładnie pisać. Nie chcę, siedzieć na ławeczce pod wierzbą, w sweterku i wchłaniać do swojego przygniecionego zmartwieniami i bezczynnością, mózgu całego świata – tak jakby pomogło mi to w jego zrozumieniu.

Później widziałem, jeszcze tylko dwójkę małych dzieci grających w koszykówkę piłką do „nogi”. Nie patrzyły na słońce, na upał i na to, że łamią wszelkie zasady. Grali. Pamiętam jak kiedyś chciałem grać w koszykówkę, jak przychodziłem na boisko i w topiącym się asfalcie szukałem punktu, z którego dorzucę do kosza. Moi rodzice postanowili, że nauczą mnie wszystkich sportów, których małe dziecko potrafić nie powinno. W ten sposób nauczyłem się jazdy na nartach i na snowboardzie (jako jedyne dziecko z podwórka), grać w tenisa, jeździć konno, a nawet rzucać piłką do Rugby (nawet nie wiecie, jakie to skomplikowane) i jeździć na rolkach (później mój ojciec stwierdził, że to był zły pomysł, ale to była jedyna rzecz, która mi się spodobała). Nigdy nie umiałem grać w kosza, ani w piłke nożną. Dlatego właśnie przychodziłem na to boisko. Będąc dzieckiem człowiek może wierzyć w siebie i w powodzenie tego, co robi. Z czasem to zaczyna maleć, nadzieja maleje, a pewność siebie zaczyna się zastanawiać „czy aby na pewno?”.

Zawróciłem, oczy zaczęły się już robić czerwone, „pieprzona alergia”…

 

01 czerwca 2003   Komentarze (9)

S(hort) T(hought) #29

Blind – O właśnie za moim oknem leci balon….

Nie, to nie ten zwykły, mały balonik, który wszyscy znamy, a którego Kubuś Puchatek używał do zbierania miodu, zaś w późniejszym okresie pęknął. Nie to wielki, potężny balon, który wznosi się w powietrze dzięki nagrzanemu powietrzu i który budzi respekt wśród oglądających. Wrażenie to podstawa, najważniejsza rzecz przy pierwszym spotkaniu. To od nas zależy jak głupi mózg osoby, z którą się widzimy, nas zaszufladkuje. To samo oczywiście działa w drugą stronę i to od spotykanego zależy jak go przyporządkujemy. Nie przyporządkujemy? Nie da się, nie można wywrzeć na to wpływu, to się dzieje samoistnie. Niestety smurfy to jest właśnie ta czarna strona posiadania podświadomości – ona działa samoistnie i nasze małe słowa, którymi myślimy temu nie zapobiegną. Czyż to nie okrutne? Robimy coś wbrew naszej woli i nic na to nie możemy poradzić., Tak samo jest z opinią na czyjś temat, nie zmienimy jej, bo tak nam się chce – możemy ją tylko zataić, ale w głębi dalej będziemy czuli to, co czujemy. Ta słabość czasami mnie przeraża, trzeba sobie, bowiem zdawać sprawę z tego, że przytoczone przykłady nie są jedynymi wyjątkami. Są miliony sytuacji i czynników, o których będziemy myśleć tak jak myślimy i nic na to nie da się zrobić. Kolejny dobry przykład na to jak słaby jest nasz gatunek, z którego jesteśmy tacy dumni.

Balon już poleciał, wrażenie znikło, a ja mam o nim wyrobione zdanie, którego nie da się zmienić, kiedy tylko się chce. Cóż, tak to już na tym świecie bywa, że nie wszystko jest logiczne….

 

Ogłoszenie płatne

 

Kupię głęboką łyżeczkę do herbaty, akurat taką żeby się w niej zmieściło moje oko po tym jak je już wydłubię do końca. Skupuję tylko parami!

 

Prośba

 

Wydłubcie mi już oczy – ja nie chcę alergii!!!

 

(Stupidity of mankind)

 

Therion – Black Sun

 

 

31 maja 2003   Komentarze (8)

S(hort) T(hought) #28

Jestem odpadem atomowym

Nikt mnie nie kocha

Nikt mnie nie lubi

Nikt mnie nie szanuje

Nikt mnie nie chce

Jestem odpadem atomowym

Jestem brzydki

Jestem obleśny

Jestem paskudny

Jestem brudny

Jestem odpadem atomowym

 

 

Jestem dzieckiem intelektualnego śmietniska, któremu zdaje się, że może coś osiągnąć i które czuje się niezrozumiane. Buntującą się z natury generacją, która myśli, że umie udowodnić wszystkim, jacy są bezsilni.

 

 

Jestem odpadem atomowym

 

29 maja 2003   Komentarze (15)

S(hort) T(hought) #27

„Wyścig szczurów to polega na tym - tego się nie czuje, że się ciągle i ciągle się z innymi porównuję, ten jest lepszy, ten jest gorszy…”

 

            Co to jest wyścig szczurów? Wielka chmara ludzi, biegnących po trupach, do celu. Biorących udział w życiu całej maszyny systemu i posiadający na oczach wielkie końskie klapki, przesłaniające wszystko prócz celu. Jakiego celu? Pieniędzy, wzbogacenia się, bycia najlepszym i najbogatszym. Osiągnięciu pierwszego miejsca, pseudo Victorii i zaspokojeniu swoich „chorych” potrzeb.

Wszystko się kiedyś kończy, życie też. Co wtedy? Odwracamy się za siebie, patrzymy na to, co było i na to jak przeżyliśmy nasze życie. Teraz powinniśmy zadać sobie pytanie. Czy udział w wyścigu był słusznym postanowieniem? Czy aby na pewno nie zmarnowaliśmy naszego życia? „Czy pieniądze rozwiązują wszystkie problemy?” – NIE. A dlaczego tak twierdzę, wyjaśnię już za chwilę.

            „Pieniądze, szczęścia nie dają” – „Ale z pieniędzmi jest łatwiej”. Tak jest łatwiej, jest nawet bardzo łatwo. Ale nie powinniśmy zapominać, że jesteśmy ludźmi, mamy jakieś tam uczucia i mamy jedno życie. Jesteśmy śmiertelni, a średnia naszej żywotności to 80 lat. Teraz trzeba by pomyśleć nad tym, czy aby na pewno jest sens poświęcać, całe swoje życie tylko po to by umrzeć leżąc na łóżku za 200 000 złotych. Czy jest sens uczyć się, kształcić i zdobywać wiedzę, po to by później zarabiać kolosalne sumy, zapominając o swoim człowieczeństwie? Nie będę tu pisał o tym, że jest miłość, bo nie o nią chodzi. Nie chodzi tu w ogóle o jakiekolwiek uczucia. W walce o pieniądze, w całym wyścigu szczurów chodzi o życie, o jego zmarnowanie. Dokładniej, o bezsensowne „przewegetowanie”, bez miejsca na myślenie i inne ciekawsze czynności.

            Zaraz, czy jednak ucząc się i pracując za dobre wynagrodzenie, jesteśmy już puści i bierzemy udział w wyścigu? Odpowiedź jest prosta, NIE. Cały sęk w sposobie myślenia. Mogę być wykształcony, światły i mogę zarabiać dużo pieniędzy, ale myśleć innymi kategoriami, niż ci tak zwani „szczęśliwi” ludzie z pieniędzmi. Jakimi? Szczęściem innych ludzi, radością z samego faktu, że Bóg pozwolił mi żyć, kończąc na rozwijaniu się w środku.

            Poparcie w postaci książek. Tu nie jest łatwo, nie ma wielu książek nadających się do zobrazowania tego, co przed chwilą napisałem. Do głowy przychodzą mi dwie. Pierwsza, „Piraci z wysp śpiewających” opowiada o chłopcu i jego wujku, postawionych w dość niezręcznej sytuacji, mianowicie, za granicą, z zepsutym samochodem i bez grosza przy duszy. Straszne prawda? Wcale nie, książka pokazuje nam, jak niewiele potrzeba do szczęścia. Jak zaradność i pomysłowość, mogą rozwiązać problemy miliony razy lepiej niż kupa pieniędzy. Pozwolę sobie pofantazjować i wyobrażę sobie jak książka prezentowałaby się, gdyby pieniądze były w niej szeroko dostępne. Wszyscy mieszkaliby w drogim hotelu, na który napadli by Czarnogórscy zbójnicy, a cała książka kręciłaby się wokół, skradzionej fortuny.

Druga z pozycji to wspaniała książka, opowiadająca o życiu małego chłopca, dla którego pieniądze, mogą być tylko i wyłącznie problemem, ponieważ mógłby je zgubić. Jest to książka pt. „Kysz i Ja na Krymie” – swego czasu długo chorowałem, więc moją pasją było czytanie książek przygodowych, dlatego też, występuje tu taka zbieżność tematyki w obu książkach. Młody syn państwa Sirogłazowów, spędza wakacje na Krymie. Pochodzi ze średnio zamożnej rodziny, jego tato, przebywa na wczasach rehabilitacyjnych, a on po prostu cieszy się życiem. Pieniądze naprawdę nie grają w jego życiu ważnej roli. To właśnie chcę przekazać. Najważniejsze jest życie, a nie pieniądze. Bez pieniędzy można się obyć, bez życia nie można nic.

Podsumowując, pieniądze, nie są ważne, ani najważniejsze. Walcząc o pieniądze, marnujemy tylko swoje życie. Wystarczy stanąć na chwilę, odwrócić się, wyjść poza peleton wyścigu i zobaczyć tych, którzy nie biorą w nim udziału, aby to zrozumieć. Trzeba tylko chcieć…

Czasem warto jest wygrzebać stare wypacowania z 5 klasy podstawówki - można się pośmiać i zmarnować trochę czasu na ich przerabianiu do formy "dojrzałej" (co w gruncie rzeczy, ma na celu tylko i wyłącznie sprawdzenie ile się zmieniło od tego czasu)

Wnioski: Kiedyś czytałem normalne książki i potrafiłem o nich napisać. Nie choruję już tak często (wcale - prawie) i na pewno nie umiem myśleć tak prosto.

 

Tori Amos - Strange Little Girls

(Remains of me)

28 maja 2003   Komentarze (9)

S(hort) T(hought) #26

Ja być, Jenny, Ty być Tarzan – Tak to bywa na tym brzydkim świecie, że ludzie wcale nie patrzą na to, co dla nich robisz. To nic, że jesteś koło kogoś przez dłuższy okres czasu, okazujesz mu sympatię i jesteś zawsze, kiedy cię potrzebuje. Ale co tam, idzie się przyzwyczaić. Z tego, co zaobserwowałem przez ostatni rok to, jeśli nie zwiążesz się z kimś mocniej (tak chodzi o tą całą miłość.. bleee..) to możesz sobie palcem po oku pojeździć, a nie liczyć na to że w końcu nie zostaniesz sam. Zawsze przyjdzie jakiś wycelowany mutant z pasemkami na włosach, szerokich spodniach i „cool” muzyką w słuchawkach (tak chodzi o Hip Hop – bleeee…) i odbije ci twoją kumpelę, która tylko spojrzy na pożegnanie, uśmiechnie się i pójdzie w siną dal. A ty? A ty zostaniesz sobie na chodniku, spojrzysz w kałużę i zobaczysz swoje nędzne i parszywe odbicie. Nic nie wartego, opuszczonego przez wszystkich CIEBIE. Ech, chyba znów zacznę „wierzyć” w miłość i będę miał wokół sibe trochę ludu. Przyjaciele to niestabilna inwestycja. Przepraszam – pomyłka, znajomi to niestabilna inwestycja. Staram się zdobywać przyjaciół, ale nigdy nie będziesz na pierwszym planie, jeśli twój przyjaciel będzie miał kogoś „bliższego”. Ech, nie ja nie użalam się nad sobą i nie, nie wzdycham za dużo. Techn. Też magnuś tu nie pomoże. Po prostu odeszła kolejna bliska mi osoba, którą strasznie, ale to strasznie lubiłem….. FUCK THAT!

Będą ich jeszcze miliony i miliony odejdą – kiedyś się przyzwyczaję (I hope SO)… zresztą samotność nie jest taka zła, no nie?

 

(Did ya said Pliss’a)

 

KoRn - Cameltosis

 

26 maja 2003   Komentarze (10)
< 1 2 ... 48 49 50 51 52 ... 78 79 >
Anarch | Blogi